Dzisiejsze czasy zdominowane są przez wszechobecny internet, sieci informatyczne słowem zero jedynkowy sposób przekazywania informacji.
Młodzi ludzie słuchają muzyki w przeważającej części właśnie z internetu.
Portale i platformy streamingowe wydają się przyszłością zaś płyty CD, winyle i tradycyjne radio odchodzą pomału do lamusa.
Widać to choćby po dużej popularności wszelkiej maści playerów sieciowych i streamingowych.
Takie też dwa pudełka muzyczne posiadające możliwości podłączania się do sieci, zaciągania z nich muzycznych treści, ba potrafiące się jeszcze pomiędzy sobą komunikować, miałem okazję przez jakiś czas użytkować w domu.
Jestem już “wapniakiem” w porównaniu do grupy dla, której owe urządzenia są przeznaczone.
Moje muzyczne zasobny nadal w dużej części oparte są na fizycznych nośnikach takich jak płyta CD i winyl.
Posiadam oczywiście mały serwer z plikami cyfrowymi, na którym zgromadziłem przeszło tysiąc albumów z muzyką.
Jednak mentalnie jak wspomniałem, wapno w mojej krwi i wiek raczej predysponuje mnie do zbieractwa muzyki na namacalnych nośnikach a nie z jakiejś “chmury” w internecie.
Zatem teoretycznie to nie jest sprzęt dedykowany do mnie lecz do trochę młodszych użytkowników.
Ale czy na pewno?
Zacznijmy od opisu obu urządzeń.
Sieciowe amplitunery stereo Denon PMA – 150H i Marantz MC-R 612 to wszystko albo prawie wszystko mogące odgrywać, kombajny.
Oba mają porównywalne gabaryty i odnoszę wrażenie że wnętrze prawdopodobnie mocno się od siebie nie różni.
Nawet oprogramowanie w obu, wizualnie jest praktycznie takie samo.
Ale nie ma się co dziwić ponieważ właścicielem obu marek jest ta sama korporacja Sound United więc pewnie dział R&D pracuje dla obu marek.
Ogólnie oba amplitunery mają porównywalną moc w okolicy 70 W dla 4 Ohm i 30 W dla 8 Ohm
Spójrzmy na tylną ściankę czyli tam gdzie podłączamy wszystko do owych amplitunerów.
Jak widać ilość wejść cyfrowych i analogowych jest podobna z tym że Denon posiada dodatkowo wejście coaxial i USB audio.
Jeśli chodzi o wyjścia to w obu można podłączyć subwoofer zaś Marantz ma podwójne wyjścia głośnikowe, którymi można obdzielić dwie strefy nagłośniania lub podpiąć kolumny w biampingu.
Marantz ma również odtwarzacz CD na pokładzie co czyni go nieco bardziej uniwersalnym.
Oba amplitunery wykorzystują również najnowszą wersję środowiska Heos.
To ciekawa funkcja bo pozwala spiąć różne urządzenia odtwarzające w jedną wspólną sieć, zarządzać nimi i np. odtwarzać CD z Marantza na wzmacniaczu Denona umieszczonym w innym pokoju.
“Pudełka” Denona i Marantza mogą być obsługiwane głosowo za pomocą aplikacji Alexa.
Posiadają dostęp do radia internetowego, normalnego radia AM/FM oraz popularnych platform streamingowych Spotify, Tidal, Deezer.
Do tego możesz przesłać muzykę ze swojego telefonu również po Bluetooth lub Airplay, zarządzając każdym z urządzeń bez pośrednictwa tradycyjnego pilota.
Amplitunery mają więc wszystko co umożliwia słuchanie twojej ulubionej muzyki za pośrednictwem sieci.
Jak oba wzmacniacze sprawdzały się u mnie i co mi się w nich podobało?
Wcześniejszy model Denona opisywałem na swoim blogu –
Denon DRA 100, wzmacniacz dla miejskiego leminga?
Jednak oba opisywane amplitunery to trochę nowsze konstrukcje.
Odnoszę wrażenie że poza wprowadzeniem bardziej zaawansowanych funkcji sieciowych sama sekcja wzmacniacza chyba się nie zmieniła.
Nadal mamy na pokładzie niezłego DAC-a i procesor DSP, który wygładza i poprawia brzmienie gorszych jakościowo plików z muzyką.
Czy to jest zaleta czy wada?
Zależy jak na to patrzeć.
Sądzę że dla większości użytkowników, którzy kupią te amplitunery będzie to zaleta.
Same urządzenia są według mnie dobrze przemyślane.
Przede wszystkim podoba mi się ich wielofunkcyjność.
Oba amplitunery dają możliwość słuchania muzyki zarówno z platform streamingowych jak i z zewnętrznych nośników oraz wprost ze smartfonów.
Podoba mi się radio internetowe zaimplementowane w tych kombajnach.
Oba “pudełka” są w stanie odtwarzać pliki WAV, FLAC, ALAC a nawet gęste pliki DSD.
Do tego do Denona można dopiąć laptopa bezpośrednio po kablu USB-Audio.
Za to Marantz umożliwia słuchanie płyt CD.
Jak widać to urządzenia stworzone z myślą o korzystaniu głównie ze źródeł cyfrowych.
Wejścia analogowe są tylko dodatkiem na przykład do podłączenia gramofonu który możesz podpiąć poprzez wejścia RCA.
Słuchałem swojego “gramiaka” poprzez preamp Fezza i te kompaktowe amplitunery odtwarzały winyle całkiem sensownie.
Może dlatego ze również sygnał analogowy jest obrabiany cyfrowo przez procesor DSP.
Do kompletu dostałem również fajne małe kolumny Wilson Exclusive Line EL-4.
To smukłe niewielkie kolumny z basrefleksem z tyłu które malowane są lakierem fortepianowym .
Zadziwiły mnie swoją grą.
Z tych niepozornych kolumienek uzyskuje się bardzo energetyczny przekaz ze stosunkowo mocnym basem.
Monitorki w pokoju wielkości 18 m2, dały radę dosyć fajnie zagrać zarówno Metallicę jak i choćby jazzowy GoGo Penguin.
Z bardziej zniuansowanym jazzem jak i klasyką również fajnie grają z tym że bardziej podobało mi się to z Denona.
Zresztą głośniki tworzą bardzo synergiczny set z obydwoma amplitunerami.
Jeśli więc nie masz zbyt dużo miejsca na kolumny i grał będziesz w małym pokoju jest to jak najbardziej zestaw godny polecenia.
Jedyna uwaga to musisz dać im wokoło nieco “powietrza” ponieważ otwór basrefleksu “dmucha” niskie częstotliwości do tyłu.
Z czystej ciekawości chciałem posłuchać jak amplitunery zagrają z podstawkowymi kolumnami Pylona.
wrażenia ze słuchania z każdym z nich są zupełnie inne.
Diamondy – okazały się być dobrym połączeniem.
To dojrzałe granie z wielopłaszczyznową przestrzenną sceną.
Wyszło niezłe zestawienie ale i Diamondy to świetne głośniki.
– Diamond Monitor – głośniki które naprawdę brzmią.
Rubby gra twardszym punktualnym basem, który świetnie sprawdzi się w elektronice czy niektórych odmianach jazzu.
Jednocześnie w takim zestawieniu pojawia się świetna przestrzenna scena i ładnie brzmiące średnie zakresy.
Zresztą o tych kolumnach przeczytacie:
– Pylon Ruby Monitor – Przyzwoity dźwięk w dobrej cenie
Jednak z Wilsonami brzmienie i charakter grania jest najbardziej uniwersalny.
To dźwięk może nie jest specjalnie audiofilski ale przyzwoicie brzmi do tego z tak małych monitorów, daje odpowiednią ilość energetycznego basu.
Odnoszę wrażenie że odbywa się to jednak kosztem nieco słabszej sceny i przestrzeni.
Wilsony grają niezwykle synergicznie z cyfrowymi końcówkami mocy obu amplitunerów.
Jednak chyba najfajniej, Wilsony zgrywały mi się z Marantzem.
Denon brzmi nieco cieplej.
Tu nie ma mocnego konturowego grania basem.
Jest typowa dla Denona miękkość (na ile to możliwe we wzmacniaczu cyfrowym).
To wzmacniacz raczej dla kogoś kto słucha łagodniejszych gatunków muzycznych.
Z kolei Marantz fajniej gra rocka.
Czy to metal czy stary rock czy blues, wszystko odegrane z dobrym pulsem, i energią.
Dodatkowo Marantz ma funkcję Bass-bust, która zdecydowanie wzmacnia dolne rejestry.
Wtedy nawet małe Wilsony grają jak co najmniej trzy razy większe kolumny.
Dodam że ja nie używałem do słuchania z obu “pudełek” subwoofera, który można dopiąć do obu i jeszcze wzmocnić niskie częstotliwości.
Zapewne wtedy każda impreza w waszym domu nabierze dodatkowej mocy i przywali basem.
Tak więc oba amplitunery są dosyć fajnymi rozwiązaniami.
Dla kogo?
Dla każdego kto chce mieć wszystko grające pudełko w jednym.
Jeśli nie oczekuje od swojego sprzętu rozkładania dźwięków na atomy, ani sceny jak z hi-endowych wzmacniaczy.
Bo choć nie są to wzmacniacze audiofilskie to zaserwują mu całkiem kulturalne brzmienie.
Jeśli szuka uniwersalnej platformy do relaksacyjnego słuchania muzyki ale i do nagłośnienia domowej imprezy.
Lecz wtedy koniecznie musi kupić subwoofer.
To będzie świetne rozwiązanie dla jego nastoletnich dzieciaków bo umożliwia podłączanie praktycznie każdego urządzenia sieciowego.
Do tego zagra ich muzykę całkiem ładnym dźwiękiem.
Może też nauczy je kultury brzmienia i z z czasem zrobi z nich melomanów.
Bo czym skorupka za młodu…
Słowem są to:
Kulturalnie grające kombajny muzyczne dla każdego.
Poniżej jeszcze linki do obu produktów:
DENON PMA-150H
MARANTZ MELODY X (M-CR612)
Tekst i zdjęcia R Bajkowski
Dziękuję Panu Zygmuntowi Badziochowi z Horn Distribution, za możliwość poznania obu amplitunerów i posłuchania jak grają.