Fajnie grające kable Tellurium Q i Solid Core Audio.

Kable, kabelki i grube węże do zasilania.

Kable to temat  wzbudzający emocje wśród maniaków dźwięku.

Temat powodujący że albo jesteś za albo przeciw.

Słyszysz ich wpływ i jesteś „wtajemniczony” lub nie słyszysz ich wpływu i wtedy należysz do grupy „ignorantów” twierdzących że wpływ kabla na brzmienie to bełkot niewarty zainteresowania.

Prawda jest w mojej opinii taka że wszystko zależy od tego jakie kable, z czym  spinasz i w jakiej konfiguracji.

No dobra to zacznę od początku czyli od moich z kabelkami doświadczeń.

Ale zacznę może od tego że są systemy szczególnie wrażliwe na takie zabiegi oraz takie w których jakość kabla ma znaczenie drugorzędne.

Bo na przykład w systemach profesjonalnego dźwięku estradowego, kinowego  czy systemach kina domowego ma to według mnie marginalne znaczenie.

Zarówno w jednym jak i drugim przypadku pierwotny sygnał  modyfikujesz  za pomocą korekcji częstotliwościowej, poprzez kompresję  czy procesing  DSP.

Zatem  subtelne różnice które uzyskasz za pomocą kabla i tak zniwelujesz  czy może używając lepszego określenia „przykryjesz” strojeniem za pomocą  korektora graficznego poprawiając krzywą charakterystyki częstotliwościowej.

Nie musisz martwić się sceną bo na koncercie w praktyce i tak słyszysz mono a w kinie czy to regularnym czy domowym, scenę buduje się kierunkowo czy jak w przypadku Atmos, obiektowo za pomocą głośników przypisanych do poszczególnych kanałów.

Efekty przestrzenne  kreuje wtedy procesor DSP oraz odpowiednie opóźnienia sygnału w poszczególnych kanałach.

Zróżnicowanie i wielkość zakresu niskich częstotliwości wygeneruje zazwyczaj głośnik superbasowy.

Czy zatem w takim przypadku nie używać dobrego kabla głośnikowego czy zasilającego?

Używać bo kabel jest istotny jednak nie ma co liczyć  że w powyższym przypadku uzyskamy  za ich pomocą spektakularne zmiany.

Więc może lepiej wtedy zainwestować w bardzo dobry miedziany, dwużyłowy kabel z wysokojakościowej miedzi beztlenowej.

Moim zdaniem zabawa z kablami audiofilskimi czy tez dedykowanymi do systemów stereo ma sens wtedy gdy dysponujesz wzmacniaczem o relatywnie dużej szczegółowości, takim który nie posiada regulacji tonu, procesorów DSP .

Ma sens wtedy gdy potrzebujesz tylko „doprawić” i tak doskonały smak swojego muzycznego systemu.

A więc w większości przypadków będą to zapewne  wzmacniacze lampowe i wyższe modele” tranzystorów” w wersji  purystycznej.

W przypadku marketowej masówki chyba nie ma to sensu

Ponieważ moje doświadczenia są związane bardziej ze wzmacniaczami lampowymi napiszę co udało mi się zaobserwować w tym temacie.

 

 

 

 

 

 

 

Kable głośnikowe.

 

 

 

Na co dzień używam kabla  FAC 02 Fezz Audio  spiętego z kolumnami Diamond Monitor.

To całkiem sensowny przewód głośnikowy, który dosyć dobrze współpracuje ze wzmacniaczami Fezz Audio.

Jednak warto czasami spróbować również innych opcji.

Od Polskiego dystrybutora firmy Tellurium Q, dostałem  kable głośnikowe  w wersji  Black II oraz Silver II.

W moim wzmacniaczu lampowym  czyli Silver Lunie nie ma regulacji tonu ani balansu.

Jest tylko gałka selektora i poziomu  wzmocnienia.

Tak więc jedyny sposób wpływania na barwę czy brzmienie to  kształtowanie jej poprzez wymianę  lamp i właśnie zastosowanie różnych rodzajów kabli.

Od głośnikowych poczynając poprzez interkonekty na zasilających kończąc.

Po pierwsze co już kiedyś wspominałem trzeba patrzeć na cały tor audio naszego systemu  a nie tylko jeden element.

Musi występować  synergia pomiędzy jego wszystkimi elementami.

Jeśli twój wzmacniacz gra ciemnym gęstym dźwiękiem, kolumny również maja taką sygnaturę to raczej nie będziesz chciał jeszcze bardziej  zaciemniać jego barwy.

Wiec pewnie będziesz szukał jaśniej grających kabli.

Jeśli więc tego oczekujesz i chcesz rozjaśnić górę czy środek pasma zapewne kable głośnikowe z zawartością srebra będą lepsze niż te z czystej miedzi.

Takim kablem jest Tellurium Q Silver II.

 

 

Świetnie sprawdzał się z Magnatami  Transpuls 150.

Jednak w moim systemie  poprawiając rozdzielczość i separację instrumentów w kreowanej scenie jednocześnie za bardzo rozjaśnił mi górę pasma.

Co niestety w  dłuższej perspektywie słuchania stawało się męczące.

Diamont Monitor  reprodukuje soprany bardzo rozdzielczo ale i  jasno więc zastosowanie takiego kabla było niezbyt fortunne.

Kabel Fezz daje dosyć zrównoważone brzmienie lecz w moim systemie w tym konkretnym zestawieniu minimalnie tłumił  szczegóły tła  i „zmatawiał” górę pasma w porównaniu do Tellurium Ultra Black.

Choć na  przykład z niemieckimi kolumnami półaktywnymi Audium COMP7,  kabel Fezza  idealnie wpasowywał się w tor.

W zestawieniu z Mirą Ceti było to granie w którym  niczego nie brakowało.

Tak więc ważne w jakiej konfiguracji sprzętowej dany kabel jest stosowany.

Idealnie z Silver Luną i Diamondami zestawił się kabel TelluriumQ  Black II.

 

 

Nieco dociążył dół pasma jednocześnie wydobywając więcej szczegółów w średnich i wyższych zakresach.

Ładnie odegrał pojawiający się w połowie utworu impakt stopy perkusji w utworze Bumpin,  Wesa Montgomerego.

Jednocześnie poprawiając reprodukcję pogłosów oraz tła studia.

Do tego  talerze zabrzmiały czysto bez ostrości za to z pięknym metalicznym wybrzmieniem.

I wszystko to z vinyla odgrywanego z przeciętnej wkładki Dual 240.

Podobnie ma się rzecz z muzyką z CD.

Odsłuchując utwór „Nadir” z doskonałej płyty Spirit of Nadir braci Oleś, zdecydowanie najpełniej i najbardziej przekonująco zabrzmiały na kablu Black II.

Tu istotna jak mi się wydaje uwaga,

We wzmacniaczu obsadziłem lampy Tung-Sol zamiast Elektro Harmonix.

Harmonixy są nieco ostre ale też w moim przekonaniu w „Lunie” troszkę przykrywają szczegóły tła, zbyt słabo różnicując średni zakres.

Zmiana na Tung-Sol  wniosła lepsze wypełnienie  od dołu pasma oraz bardzie wyrównane granie w zakresach średnich i wysokich.

Tung Sol 12ax7 Gold i EL34B zdecydowanie w takim zestawieniu sprawdził się najlepiej.

Kable głośnikowe  i  interkonekt  (w przypadku CD był  to RCA TelluriumQ  Black ) po prostu dopełnił całości.

A więc kable mają znaczenie i są to  zmiany do wychwycenia.

Kiedy słucham Jacques Louussier Trio i jego Play Bach, słyszę ile zyskuje ta stara winylowa płyta własnie dzięki kablom.

W przypadku kabli głośnikowych i interkonektów ich wpływ na barwę dźwięku jest jak dla mnie poza dyskusją.

Sądzę że odpowiada za to  materiał z jakiego powstały, czystość miedzi, ale również domieszkowanie do niej innych metali,  użyte wtyczki, sposób ich łączenia z kablem, ekran.

Dodam że nawet w profesjonalnych aplikacjach zdarzają się wyjątki w których stosuje się niekonwencjonalne rozwiązania

W przypadku kiedyś opisywanego przeze mnie systemu nagłośnienia kinowego HPS 4000 jego twórca zastosował dosyć ciekawe rozwiązanie.

Jako kabla głośnikowego użył  przewodu czterożyłowego ze sztywnym  drutem w formie skrętki,  dodatkowo w specjalny sposób połączonego  z wtyczką.

Taka aplikacja przewodu głośnikowego  powodowała na długich odcinakach wzajemne znoszenie się interferencji oraz zapobiegała indukowaniu niepotrzebnych składowych.

W tamtym przypadku czułość kolumn oraz efektywność zarówno wzmacniacza jak i przetworników wymagała zastosowania takiego własnie rozwiązania.

 

Interkonekty

 

 

 

Wraz z kablami głośnikowymi Polski dystrybutor Tellurium firma Szymański Audio  dorzuciła  do porównania dwa TelluriumQ Black  oraz  Ultra Black .

To solidnie wykonane interkonekty z ciekawą wtyczką, którą po obsadzeniu w gnieździe RCA wystarczy przekręcić  by zacisnęła się na nim, tworząc bardzo dobre i solidne połączenie.

Kable różnią się pomiędzy sobą barwą dźwięku  i sposobem jego prezentacji.

Ultra Black jest zdecydowanie jaśniejszy i można by rzec „głębszy” w odwzorowaniu zarówno przestrzeni jak i barwy.

Przekazuje dźwięki w sposób bardziej zniuansowany.

Black jest „ciemniejszy” i nieco mniej szczegółowy.

Tutaj ciche dźwięki, efekty przestrzenne czy pogłos, wybrzmią minimalnie bardziej stłumione.

To kabel dający lekko matowy obraz dźwiękowy.

Ale czasami tak jest lepiej .

 

 

Ultra Black  wpięty do pre gramofonowego Gaia, spowodował skok jakościowy.

Wcześniej zapięty był Qed lecz dopiero Ultra Black wydobył z nagrań więcej szczegółów.

Tak więc w przypadku gramofonu dał więcej informacji z tła i bogatsze wybrzmienia.

Szczególnie słyszę to na Japońskim wydaniu Bila Evansa koncert z Montreux, gdzie sekcja rytmiczna  jest nagrana stosunkowo „chudo”.

Tu nagle kontrabas Eddiego Gomeza nabrał głębi oraz nieco przybrał na wadze.

A fortepian …

Zabrzmiał tak jakby stał w pokoju.

Z kolei  na płycie Pata Methenego dobrze słychać jak poprawia się na tym interkonekcie dynamika oraz  szybkość narastania sygnału.

Wzrosła dokładność przenoszenia wysokich częstotliwości choćby w odtwarzaniu brzmienia talerzy.

Co do źródeł cyfrowych to w moim systemie zdecydowanie lepiej  i przyjemniej dla mnie, wypadł kabel Black.

Na Ultra Blacku,  źródła cyfrowe zyskiwały na dynamice lecz stawały się zbyt septyczne a brzmienia poszczególnych instrumentów nieco za konturowe.

 

 

Kable zasilające.

 

 

 

A jak się to ma w przypadku kabli zasilających?

Tu wchodzimy w temat chyba najczęściej wyszydzany i obśmiewany na forach.

Chyba największą ilość sceptyków gromadzi  temat  wpływu kabli zasilających na brzmienie.

Zazwyczaj przytaczane są argumenty w stylu:

a kable w ścianie to jakie też srebrne ?

jaki może mieć wpływ pół metra dobrego kabla pomiędzy gniazdkiem a wzmacniaczem skoro w ścianie jest zwykły miedziany brut.

A jednak ma.

Efekty soniczne w przypadku wymiany kabli sieciowych mają zauważalny choć bardzo dyskretny wpływ na ostateczny charakter brzmienia.

W tym przypadku  istotna wydaje się  czystość miedzi a zatem  jej struktura krystaliczna mająca wpływ na przewodnictwo.

Po wtóre sposób w jaki poszczególne żyły są ze sobą skręcone oraz ich grubość.

To   jak zostały uziemione, jak izolowane.

Sposób ich mocowania z wtyczką, wreszcie sama wtyczka.

Słabe ogniwo  na drodze płynącego prądu to wszelkiego rodzaju połączenia.

Do tego prąd płynie  zarówno po obwodzie przewodnika jak i poprzez przewodnik.

Wzmacniacz podczas swojej pracy ma chwilowe zapotrzebowania na naprawdę duży prąd by po chwili zejść z nim do zera.

Zatem trzeba zapewnić mu jak najmniej zakłócony przepływ.

Ostatni odcinek pomiędzy gniazdkiem a odbiornikiem jest kluczowy.

Jeśli na tym krótkim odcinku nie zapewnimy odpowiednich warunków możemy po prostu nigdy nie usłyszeć do końca na co stać nasz wzmacniacz.

Porównując to na przykład z płynącą rzeką.

W przypadku dziko płynącej  z nieunormowanymi brzegami,  woda płynie dosyć chaotycznie  tworząc po drodze  wiry i spowolnienia.

Wyobraźmy sobie tą samą rzekę z wybetonowanym korytem i brzegami.

Nurt zdecydowanie przyśpieszy a woda będzie płynąć w sposób szybki i uporządkowany.

W dużym uproszczeniu tak  samo jest z prądem.

Dasz mu szansę w jak najlepszym dotarciu do twojego wzmacniacza, odwdzięczy się precyzyjniejszym  dźwiękiem w głośnikach.

Oczywiście różnych zjawisk związanych z  przepływem prądu i jego właściwościami  jest sporo i trzeba by pewno jeszcze ze dwóch takich tekstów by je omówić.

Mam świadomość że  jakkolwiek mądrze by tego nie opisywać sceptyków i tak nie przekonam a różnych redaktorów szumu  tylko nakręcę  do kolejnych szyderstw.

Przechodząc do meritum.

Miałem możliwość  porównania kabla zbudowanego na drucie Belden  LL7874 oraz kabli zasilających firmy Solid Core Audio w wersji  Power No1 Pro i No 2 Pro.

Dodam że w USA często używa się  przewodu Belden do wykonywania  kabli DIY.

Solid Core Audio  zarówno kabel w wersji Power No 2 Pro jak i samą listwę zasilającą już opisywałem.

 

 

Zresztą używam zarówno kabla jak i listwy do dzisiaj i jestem z nich bardzo zadowolony.

Zobacz:  Solid Core Audio – Czy kabel i listwa sieciowa zmieniają dźwięk ?

Drugi to  Power no 1 Pro.

 

 

Gruby kabel 15 żyłowy, który ostatecznie wylądował jako kabel zasilający pomiędzy kontakt w ścianie  a listwę prądową tejże samej firmy.

Stosowałem go również do zasilenia mojej Silver Luny.

To solidny ciężki „wąż „więc wymaga dobrze obsadzonego gniazda w obudowie wzmacniacza .

Po zapięciu i  czasie na wygrzanie  pokazał  jak zaprowadza  porządek w budowaniu sceny.

Według mnie powodował wyostrzenie szczegółów  oraz wnosił poprawę w punktualności basów.

Stały się one bardziej dokładne mniej rozciągnięte.

Nie traciły nic na obszerności lecz stawały się po prostu zdyscyplinowane.

To efekt inny niż testowany przeze mnie jakiś czas temu kabel Ziggy Cheetah.

Kabel Ziggiego  dociążał bas i zagęszczał brzmienie znacząco odcinając instrumenty od tła poprawiając jednocześnie szczegółowość  i  rozdzielczość dźwięku.

To ciekawe bo umożliwia  uzyskanie różnych  efektów w zależności od typu i producenta takiego kabla.

Ziggy stosuje sobie tylko znane rodzaje drutu, jakieś swoje patenty związane z ich wygrzewaniem i przygotowaniem.

Jego kable często stosują na pokazach np. AVS  takie firmy jak choćby Lampizator.

Solid Core Audio to firma młoda  ale mająca ambicję by robić dobry produkt za rozsądną cenę.

Dwa opisywane  kable Solid Core Audio w mojej opinii są  chyba najmniej inwazyjne.

nie wnoszą do muzyki swojego charakteru, a raczej starają  się wyostrzyć szczegóły bez utraty ciężaru czy barwy poszczególnych dźwięków.

W swojej klasie jest jak mi się wydaje najlepszym wyborem w relacji cena-efekt.

W moim systemie zatem pozostaną  głośnikowe Tellurium Q Black II ponieważ podoba mi się to co wnoszą do mojego toru audio.

Pozostanie również kabel Solid Core Audio  Power No.2 Pro.

Na „grubaska” w wersji Power No. 1 Pro na razie brak budżetu zresztą tak samo jak na  interkonekt  Tellurium Q Ultra Black II.

Ale to są te elementy których mi brakuje w mojej muzycznej układance.

A więc już wiecie na co odkładam kasę.

 

Tekst i zdjęcia R Bajkowski

 

Linki do produktów:

Tellurium Q głośnikowe

BLACK II  

SILVER

RCA

BLACK

ULTRA BLACK

 

Solid Core Audio

Power no 1 Pro

Power no 2 Pro

 

 

 

 

 

 

 

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *