Czy w obecnych czasach warto inwestować w odtwarzacze CD albo gramofony?
Wydaje się że cyfrowy wymiar muzyki zdominował rynek.
Jaki więc nośnik jest popularniejszy?
Fizyczny jakim jest płyta winylowa i CD, czy streaming?
W USA ponad 80% muzyki pochodzi ze streamingu.
W Polsce nadal popularniejsze nośniki to te fizyczne, których ogólny udział w rynku to ponad 65%.
Lecz co ciekawe globalna sprzedaż winyli tylko nieznacznie ustępuje ilości sprzedaży płyt kompaktowych.
Jednakże w ogólnym rozrachunku pliki cyfrowe i streaming, dominują.
Tak więc pliki cyfrowe pomału stają się przyszłością rynku choćby dlatego że ich przechowywanie i użytkowanie jest znacznie prostsze niż kolekcjonowanie płyt.
Sądzę że na pewno najmłodsze pokolenie słuchaczy, wybierze właśnie taki rodzaj dostępu do treści nie tylko muzycznych ale i wideo.
Marantz od jakiegoś czasu stawia na multisystemowość swoich produktów.
Zresztą już wcześniej opisywałem popularne amplitunery muzyczne tej firmy.
PRZECZYTAJ: Denon i Marantz – kompaktowe kombajny muzyczne.
Najnowsze amplitunery, wzmacniacze i odtwarzacze Marantza od kilku lat mają zaimplementowane funkcje sieciowe, służące do streamingu i odtwarzania plików cyfrowych.
Właśnie taki wszystko-mający odtwarzacz sieciowy z CD, wpadł do mojego domu i nie ukrywam że bardzo mi się spodobał.
Marantz ND8006 obsłuży większość dostępnych formatów oraz najpopularniejsze platformy streamingowe Spotify i Tidal czy internetowe radia z Tune In.
Do tego bezproblemowo można dopiąć laptopa z biblioteką plików, czy odtworzyć pliki cyfrowe bezpośrednio z zewnętrznego dysku HDD lub pamięci flash.
Co ciekawe odtwarzacz pokazuje zawartość w postaci folderów znajdujących się na nośniku, więc łatwo je wybrać nawet wtedy gdy na pendrive czy dysku mamy również pliki z innymi danymi niż muzyka.
Zewnętrznie niewiele różni się od mojego CD 6006, utrzymując charakterystyczną linię wzorniczą Marantza.
Ze względu na mnogość opcji, na froncie urządzenia umieszczono dwa kołowe wielofunkcyjne przyciski za pomocą, których można obsługiwać wszystkie parametry odtwarzacza.
Zresztą za to własnie lubię rozwiązania Marantza.
Menu ustawień i wyboru funkcji obsługiwane za pomocą przycisków na obudowie odtwarzacza jak i z pilota jest proste a interface graficzny na wyświetlaczu czytelny.
Nie pogubisz się w mnogości ustawień i w sposób wręcz intuicyjny od razu “naumiesz” się konfiguracji i obsługi odtwarzacza.
Gdy włączysz go i wepniesz do “sieci” warto zacząć od aktualizacji oprogramowania której nie omieszka ci zaproponować to urządzenie.
Samo znajdowanie się odtwarzacza w domowej sieci internetowej jest niemalże natychmiastowe i Marantz jest gotowy zarówno do streamingu jak i zarządzania poprzez aplikacje smartfonowe.
Choć tutaj trzeba dodać że nie ma do tego odtwarzacza jakiś wybitnych aplikacji typu remote app.
Dopiero aktywacja konta Heos, daje w pełni możliwość wykorzystywania wszystkich funkcji sieciowych ze sztandarowym multiroomem na czele.
Możesz dzielić się muzyką przetwarzaną przez ten odtwarzacz z innymi urządzeniami będącymi w sieci Heos ale też łatwo zarządzać funkcjami samego odtwarzacza.
Spotify, Tidal, Dizer jest dostępne poprzez konto Heos, które należy najpierw założyć.
Spotify zaimplementowano do odtwarzacza i wystarczy na smartfonie wybrać interesujący cię kawałek bądź playlistę i zaznaczyć w aplikacji Spotify by odtwarzanie było z urządzenia Marantz ND8006.
Wtedy streaming będzie odbywał się bezpośrednio do tego urządzenia.
Dla mnie odtwarzacz ten ma jeszcze jedną niezaprzeczalną zaletę.
Jest wyposażony w bardzo przyzwoity i całkiem przyjemnie grający DAC.
Na co dzień używam do odtwarzania plików i streamingu małego serwera zbudowanego na platformie PC oraz zmodyfikowanego DAC-a Dacmagic 100.
Do Marantza, można dopiąć zwykłego laptopa z biblioteką muzyczną lub korzystać z zasobów zewnętrznego serwera NAS.
W przypadku wpinania zwykłego PC konieczne jest tylko dogranie sterownika służącego jako interface dla portu USB.
Ja korzystam z Windowsa, więc zastosowałem do tego protokół ASIO jaki możesz wybrać w tym sterowniku.
Wtedy praktycznie omijasz mixer Windowsa i wszystko co może zniekształcać pierwotny sygnał audio.
Musisz tylko wybrać w ustawieniach aplikacji służącej do odtwarzania muzyki na swoim komputerze, odpowiedni sterownik dźwięku.
Do odtwarzania muzyki wykorzystuję bezpłatną aplikację Foobar 2000, którą zarządzam poprzez smartfona.
Mnogość wejść w odtwarzaczu Marantza jest spora, dając możliwość podpinania wielu źródeł cyfrowych od optycznego, poprzez Coaxial na USB w kończąc.
Odtwarzacz zdekoduje ci następujące formaty:
WMA, MP3, WAV, MPEG-4 AAC, FLAC, Apple Lossless, DSD.
Warto dodać że połączenie sieciowe można uzyskać zarówno z sieci LAN jak i poprzez Wi-Fi ponieważ na pokładzie Marantza zainstalowano kartę sieciową.
Dodatkowo jest możliwość łączenia się również poprzez Bluetooth w wersji 3.0 EDR a więc z całkiem przyzwoitą jakością.
Dopinałem poprzez Bluetooth Iphone i pomimo tego że Aple niespecjalnie lubi ten standard dźwięk był całkiem przyzwoity.
Jak więc Marantz ND8006 odtwarza dźwięk?
Według mnie bardzo dobrze.
I to zarówno w przypadku płyt CD jak i plików cyfrowych.
Nawet radio internetowe czy streaming wypada tu lepiej niż z mojego systemu opartego o PC.
Płyty CD.
W porównaniu do mojego całkiem dobrze grającego CD 6006, zdecydowanie na plus.
Przede wszystkim scena oraz szczegółowość przekazu jest tu na wyższym poziomie.
Dźwięk jest bogatszy i bardziej zniuansowany.
Do tego odznacza się bardzo dobrą dynamiką.
Szybkie narastanie sygnału szczególnie w przypadku niskich częstotliwości powoduje dużą punktualność basu.
Choćby szarpnięcia strun w kontrabasie Avishaia Cohena są bardzo dynamiczne.
Jednocześnie gradacja w brzmieniu instrumentów, szczególnie akustycznych ma szeroki zakres.
Brzmienia trąbek czy saksofonów, które w przypadku Maranza zazwyczaj brzmią ostro, z tego odtwarzacza wcale takie nie są.
Owszem, jak większość produktów wychodzących z pod ręki Kena Ishiwaty, również i ten brzmi jasno i szczegółowo lecz jednocześnie odznacza się pewną miękkością miłą dla ucha.
Warto dodać że w przypadku Marantza ND 8006 jest możliwość ustawienia dla każdego źródła, sposobu w jaki będzie on przetwarzany cyfrowo.
O ile filtr nr 1 będzie preferował septyczny bardzo rozdzielczy sygnał to filtr nr 2 poda muzykę bardziej miękko, z naciskiem na zbudowanie wrażenia analogowego przekazu.
Nie ukrywam że z aktywnym filtrem 2, muzyka z CD bardziej mi się podobała.
Dodatkowo można również dopasować sposób przetwarzania próbkowania w funkcji Lock Range.
Podobnie ma się sprawa z odtwarzaniem plików cyfrowych.
Jakość przetwarzania DAC -a zastosowanego w tym kombajnie jest bardzo dobra.
Bez problemu czyta geste pliki 32Bit do 192 kHz. jak również obsługuje pliki DSD.
Z wielką przyjemnością słuchałem płyty Ded Can Dance – Spiritchaser.
To świetnie zrealizowana bardzo przestrzenna muzyka.
Marantz a właściwie zastosowany w nim DAC, świetnie oddaje przestrzeń oraz pogłosy zarejestrowane na płycie.
Do tego czystość wokali oraz rewelacyjne brzmienie instrumentów perkusyjnych z tej płyty, dają wiele frajdy podczas słuchania.
Jakość odtwarzanego pliku jest niezaprzeczalnie lepsza niż z mojego Cambridge Audio.
Ale dopiero bardzo geste pliki oferują naprawdę świetną jakość.
Płyta Davida Hazeltine- Imputu w pliku 192 kHz i 24 bitach pokazuje prawdziwe możliwości przetwornika cyfrowego.
Tu nie ma kompromisów.
Przekaz jest na tyle szczegółowy i bliski prawdy na ile nie ogranicza go całość systemu wraz ze wzmacniaczem i kolumnami.
Muzyka brzmi bardzo efektownie.
Nie przypuszczałem że połączenie “Marantzowego” multiodtwarzacza z lampowym wzmacniaczem da w konsekwencji tak synergiczny przekaz.
Opis, nawet najbardziej szczegółowy nie odda tego co usłyszałem w głośnikach.
Można by tak długo pisać jak grał z jaką płytą czy z jakim plikiem.
Ale nie ma to jak po prostu usłyszeć to na własne uszy.
Odtwarzacz Marantza powędruje do showroomu Audiofezzowania.
Niestety na dłuższe domowe słuchania jeszcze trochę poczeka.
Lecz wy możecie sami ocenić czy opisywany przeze mnie Marantz fajnie gra.
Zapraszam do mojego Showroomu na ul. Kopernika 30 w Warszawie.
Przynieście swoje pliki.
Posłuchamy razem.
tekst i zdjęcia Robert Bajkowski