Atletyczny wymiar Origami.

Przy okazji  prezentacji nowych wzmacniaczy Haiku Audio, trafił do mnie na tydzień lampowy Origami tym razem na lampach 6550.

Jest to oczywiście Single Ended,  który  potrafi wykrzesać z siebie 15 W mocy.

Na początku listopada pisałem o innej wersji Origami  zasilanej lampą EL 34.

 

Lampowe Origami wieczorową porą – TUTAJ

 

Origami na El 34  którego,  premiera miała miejsce na AVS 2018 zrobił na mnie dobre wrażenie za świetne brzmienie  szczególnie w muzyce akustycznej.

Dzisiejszy „gość” używa mocniejszej lampy o oznaczeniu 6550 której europejskim odpowiednikiem jest KT 88 a więc można je stosować zamiennie.

Lampy te z nowej produkcji  są używane choćby we wzmacniaczach Convergent Audio Technology które w niektórych kręgach  uważane są za najlepsze na świecie.

Wracając do Origami 6550 SE, moja wersja do odsłuchów jest wersją dzieloną do której potrzebny  jest dodatkowy moduł zwany przez niektórych pre-ampem pasywnym.

Na dobrą sprawę jest to rozdzielacz sygnału z  tłumikiem poziomu dźwięku o nazwie- Arachne.

Oczywiście w sprzedaży jest przede wszystkim  wersja zintegrowana z dwoma wejściami  i regulacją siły głosu na przednim panelu.

Zestaw do moich odsłuchów jest „customową” wersją Origami 6550 SE.

Wzmacniacz  poza tym że używa lamp 6550, niczym się w wyglądzie od Origami EL34 nie różni.

Pierwsze krótkie odsłuchy pod koniec zeszłego tygodnia pokazały jednak że jest to trochę inny wzmacniacz.

 

Inny w wymiarze zarówno brzmienia jak i mocy.

Brzmienie ma nieco mocniejsze z lepiej zaakcentowanym bardzo sprężystym zwartym basem.

Drive jest lepszy, mocniejszy ale i lampa 6550 daje większe wzmocnienie niż El34.

Druga cecha tego wzmacniacza podobna do jego mniejszego brata, to wybrzmienia  instrumentów i układanie sceny w przestrzeni.

Tu wybrzmienia są jakby głębsze, przenoszą więcej  informacji o naturze instrumentów.

Avishai Cohen z płyty „From Darkness”, zabrzmiał  wybornie.

Słychać było każde nawet najsłabsze szarpnięcie strun.

Kiedy  zmieniał chwyty na podstrunnicy, wzmacniacz oddawał  błyskawicznie narastanie dźwięków kontrabasu.

Świetnie też wygaszał dźwięki na końcu każdej nuty.

Szczególnie fajnie słuchało mi się na tym wzmacniaczu płyty S.M.V,  trzech świetnych basistów Stanleya Clarke , Marcusa Millera i Victora Wootena.

Muzyka z utworu tytułowego czyli „ Thunder”, idealnie pokazuje gitary basowe współgrające ze sobą a slaping w wykonaniu Marcusa Millera jest przekazywany wręcz organicznie.

Ta płyta jest dobrym testem każdego systemu pod kątem poprawnego i punktualnego odgrywania partii basowych i perkusji.

Zdecydowanie Origami w wersji „atletycznej” na lampach 6550, radzi sobie z takim materiałem doskonale.

Nie mogłem się oprzeć i zapuściłem mój kultowy Led Zeppelin z remasterowanego koncertu” The Song Remains  the Same”

Znam ten album bo odsłuchiwałem go już na kilku różnych wzmacniaczach i dwóch parach kolumn.

Jimmy Page zrobił kawał dobrej roboty podczas remasteringu tej płyty ale i wzmacniacz zrobił swoją dobrą robotę, bo „Zeppy” z 73 roku, zabrzmiały bardzo świeżo.

Znowu drive i dynamika Origami są bez zarzutu.

Perkusja  jest mocarna z ciężkim łupnięciem które, było wizytówką Bonhama.

Gitara Jimmy’ego ma tą niepowtarzalną lekko skrzypcową barwę.

Od razu wiesz że to Gibson.

Z kolei  Jimi Hendrix z kawałka „People hell’s and angels” , gra na Fenderze i też od razu to wiesz.

Pod tym względem Origami  wiernie oddaje charakterystyczne brzmienia obu gitar.

Tu wzmacniacz nie czaruje, pokazuje muzykę jaką ona jest.

Pomyślałem, że wbrew temu co można by sądzić o 15 watach z single ended, zagram coś naprawdę mocnego.

Zagram kapelę uznawaną przez Devina Towsenda za najlepszą, metalową na świecie.

Zresztą nie tylko przez niego.

Meshuggah i płyta Koloss.

Na szczęście jestem sam w domu, więc nie wylecę za drzwi razem ze wzmacniaczem.

Zapuszczam i…?

Ale wykop!!!

Ściana dźwięku- jest.

Selektywność- jest.

Perkusja i bas odmierzają takty równo i z pier… ciem  jakie musi być w takiej muzyce.

Partia gitary basowej „odklejona” zarówno od riffów gitar jak i od perkusji.

Do tego wybrzmienia z przestrzeni studia.

Słychać lekki pogłos.

Powiem więcej.

Od strony realizacyjnej, brzmi lepiej od produkcji Devina choćby tej z płyty „Epicloud”.

Wracając do Origami to zadziwił mnie.

Ciężki progresywny skandynawski metal z wydawało by się niezbyt mocnego wzmacniacza, zabrzmiał dobrze, wręcz całkiem dobrze.

Dobra zaczyna się robić późno.

Trochę się zmęczyłem więc wracam do klimatów bardziej nastrojowych.

 

Jazz i blues to to czego będę słuchać tego wieczora.

Kilka wokali jazzowych i dwie odsłony bluesa.

Muszę przyznać że w każdej z nich wzmacniacz się broni.

Bez względu czy  śpiewa  Cassandra Wilson, Christy Baron, czy Aga Zarian, wokale brzmią przyjemnie.

Chcesz ich słuchać, ponieważ są miłe w odbiorze, niemęczące.

Blues w wykonaniu Tedeschi Trucks Band czy mojego ulubionego John Lee Hookera przyjemnie mnie kołysze.

Tedeschi na chwilę przenosi mnie do roku  2011 i koncertu w Toronto.

John Lee Hooker działa uspokajająco, lubię ten jego lekko „beczący” głos i proste riffy gitary.

Lampka czerwonego Negroamaro i można się zanurzać w muzyce.

I zanurzam się.

Jakież to przyjemne uczucie.

Origami  655o SE zagra wszystko.

Zagra stonowany jazz i ekstremalny metal.

I jedno i drugie odegra prawdziwie.

Ponieważ jak na wzmacniacz lampowy jest … neutralny brzmieniowo.

Wcale nie ociepla za bardzo brzmienia, za to ładnie podkreśla dźwięki instrumentów, głosy wokalistów czy sekcję rytmiczną  lub dętą.

Wręcz świetnie oddaje zmiany dynamiki.

Zaśpiewa aksamitnym głosem Agnes Obel ale i matową niską barwą Cassandry Wilson.

Zagra delikatne gitary Antonio Forcione ale i masywne riffy Mårtena Hagströma.

Czego więcej chcieć.

Wiktorze Krzaku, udał ci się ten wzmacniacz.

Gra zacnie.

U mnie pogra  jeszcze do niedzieli.

A potem?

Mam nadzieję znajdzie godnego właściciela który, doceni jego walory brzmieniowe.

 

Tekst i zdjęcia R Bajkowski

 

 

 

 

 

 

 

 

4 komentarze do „Atletyczny wymiar Origami.

    1. Witam.
      Staram się unikać takich porównań. Każdy ze wzmacniaczy gra nieco inaczej. Luna jest świetnym wzmacniaczem i sam ją posiadam . Do słuchania jazzu według mnie nadaje się tak samo dobrze jak Origami. Origami akcentuje swój przekaz muzyczny troszeczkę inaczej niż Luna. Tak naprawdę kluczem jest synergiczne zestawienie całości. To nie sama Luna czy Origami zrobi robotę tylko całość systemu wraz ze źródłem i kolumnami oraz akustyka pomieszczenia.
      Można również charakter jednego jak i drugiego wzmacniacza, kształtować poprzez odpowiedni dobór lamp o czym pisałem w kontekście Luny na blogu patrz http://audiofezzowanie.pl/zamienniki-lamp-do-silver-luny/
      Pozdrawiam i miło że mnie odwiedziłeś.

  1. Bardzo mi się spodobał ten opis, oj bardzo! Głównie ze względu na te mocniejsze odsłuchiwane nuty … i tak sobie wszedłem na cennik i cóż… podobnie jak Fezz Titania. Muszę szukać czegoś skromniejszego ;-(
    … ale tekst bardzo fajnie napisany. Lekko i wciągająco! 🙂

    pozdrawiam!

    1. Miło mi że taka forma recenzji się spodobała.
      Zapewniam że „mocniejsze” słuchanie jest z tego wzmacniacza naprawdę dobre.
      Cóż ja również zostaję przy swojej Lunce z podobnego powodu.
      I nie żałuję bo jest to równie dobry wzmacniacz.
      Zatem życzę odnalezienia swojego wymarzonego wzmacniacza.
      Pozdrawiam

Skomentuj Porównanie Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *