Wymarzony system audio do słuchania winyli.
Jeśli by zestawić wzmacniacz lampowy , wysokoskuteczne klasyczne kolumny Klipsch i świetnie grający gramofon?
Do tego przedwzmacniacz, który obsłuży wkładkę MC i jeszcze ładnie zagra?
Udało mi się w końcu poskładać coś co może być winylowym zestawem marzeń.
Przynajmniej moich marzeń.
Klasyczne Klipsche Heresy IV, gramofon Muarah z ramieniem Jelco, wkładką Ortofon -Cadenza Blue od Audio Laboratorium.
Do tego wzmacniacz lampowy na lampach KT88 od Fezza wraz z ich najnowszym preampem Gratia.
Klipsche to specyficzne kolumny.
Używają tzw. driverów kompresyjnych z tubą dla średnich i wysokich zakresów a dół pasma tradycyjnie odtwarza papierowy przetwornik od amerykańskiej firmy Eminence.
W najnowszej IV wersji, producent zdecydował by dołożyć otwór basrefleksu z tyłu co polepszyło reprodukowanie basów.
Niedawno miałem okazję posłuchać trzech kolejnych generacji Heresy czyli takich z końca lat 80-tych początku dekady XXI wieku i tych najnowszych.
Różnica dosyć znacząca i to głównie własnie w reprodukcji niskich zakresów.
Cóż takie czasy, dzisiaj Klipsche kupuje inny odbiorca słuchający nieco innej muzyki.
Ale wracając do mojego zestawu.
Bardzo chciałem używając współczesnych elementów toru audio, odkryć coś z klimatu epoki w której winyl był królem.
Chciałem poczuć emocje towarzyszące komuś kto w latach siedemdziesiątych czy osiemdziesiątych, dysponując relatywnie dobrym sprzętem po raz pierwszy słucha dopiero co kupionej płyty.
Sądziłem że zestawiając Titanię z Muarahem i Klipschami, uda się wyczarować dźwiękami tamten czas i jego klimat.
Poniekąd się to udało ale po kolei.
Titania
Titania to wzmacniacz na lampach KT88, dający mocne energetyczne brzmienie z dosyć gęstym impaktowym basem.
Stworzony do grania rocka choć w moim przekonaniu jest to uniwersalny wzmacniacz mogący zagrać każdy rodzaj muzyki.
Kluczowe jest jak zawsze dobranie odpowiednich lamp i kolumn głośnikowych.
Pierwsze wrażenie jakie miałem z grania w duecie z Klipschami było całkiem dobre.
Mocny dół, dużo szczegółów w średnich zakresach i selektywna góra pasma.
Jednak brakowało mi “gęstości” w brzmieniach niskich i średnich tonów.
Odnosiłem też wrażenie nieco zbyt ostrej góry pasma.
Zmieniłem set lamp na Tung Sol 6550 oraz wymieniłem drivery na Psvane TII gold.
Dopiero teraz uzyskałem nieco większe dociążenie dołu pasma oraz nasycenie wyższych średnic wraz z minimalnym “zgaszeniem” sopranów.
Przyznam się że na co dzień z moimi Diamondami Pylona używam setu Tung Sol z lampami 6550 oraz Tung Sol 12ax7 Gold.
Taki zestaw lamp daje mi zbalansowane brzmienie bez wzmocnienia górnych częstotliwości ale z bardzo dobrą przestrzenną sceną.
W przypadku współpracy z kolumnami Klipscha o dużej skuteczności pojawił się problem nieco zbyt natarczywych sopranów.
Klipsche poprzez stosowanie tub i driverów kompresyjnych w średnich i wysokich zakresach nieco je uwypuklają.
Dlatego wzmacniacz grający zbyt jasnym otwartym dźwiękiem może wydać się na dłuższą metę nieco męczący.
Jazz ten realizowany do pierwszej połowy lat 70-tych jeszcze się broni lecz już rock zabrzmiał nieco zbyt ostro.
Zatarły się gdzieś krągłości barwy czy wysycenia a uwypukliły dynamiczne soprany, czy ostro grające gitary.
Wokale straciły nieco na wypełnieniu lub też używając innego określenia “esencjonalności”.
Aczkolwiek wszystkie sybilanty brzmiały bardzo dobrze bez szeleszczeń.
Przynajmniej takie odniosłem wrażenie.
Mira Ceti 300B.
Postanowiłem zmienić wzmacniacz.
Pomyślałem że może dobrym wyborem będą lampy 300B grające bardziej szczegółowym średnim zakresem i nieco bardziej rozciągniętym basem.
Mogły by zatem lepiej dopasować się do estetyki o jaką mi chodziło.
Chciałem dostać ciepły miękki a zarazem nieco czarujący dźwięk, bardziej kojarzący się z analogiem.
Do tego zakładałem że synergicznie zagrają elementy które mają wspólną historię.
Mają Amerykański “sznyt”, który pomimo wszystko pozostał zarówno w kolumnach Klipscha jak i lampach 300B.
Lampa 300B i horny, korzeniami sięgają lat 30-tych ubiegłego wieku do firmy General Electric.
Mira Ceti to wzmacniacz 8 watowy w klasie SE a wiec bardzo klasycznym układzie.
Tu też dokonałem jednej modyfikacji a mianowicie wymieniłem oryginalne lampy fabryczne Elektro Harmonix na Create Audio.
Efekt nie był spektakularny i niewiele wniósł do brzmienia.
No może nieco “zaokrąglił” dźwięk.
Znacznie bardziej spektakularne efekty przyniosło by zapewne założenie Czeskich lamp KR lub replik WE z Psvane.
Zdecydowałem też w tym zestawieniu założyć kable TelluriumQ Black co minimalnie polepszyło rozdzielczość i szczegółowość.
Zdecydowanie w takim połączeniu kolumny zagrały znacznie ciekawiej.
Zwróćcie uwagę że piszę ciekawiej a nie lepiej.
W przypadku Wesa Montgomerego czy Stana Getza, ciepłe dźwięki i niebywała scena kreowana przez kolumny po prostu mnie zaczarowały.
Szczegóły z przestrzeni studia czy w przypadku Chucka Mangione z koncertu na żywo przenoszą na chwilę w inny czas, inne miejsca.
Starczy zamknąć oczy.
Jednak czy było to lepsze granie?
Nie potrafię jednoznacznie stwierdzić ponieważ Titania gra bardziej bezpośrednio, żywiej i bardziej emocjonalnie.
Ale MiraCeti z lampą 300B dodawała muzyce – MAGII.
Jakiegoś niedopowiedzenia, pewnej specyficznej, ciepłej atmosfery.
Zwiewność, łagodność to chyba dwie cechy które set na lampach 300B odróżnia od namacalnego wręcz organicznego grania na lampie 6550.
Klipsche Heresy.
Legendarne kolumny Klipscha produkowane od lat 60-tych jako konstrukcje zamknięte.
Mam swoją teorię co do klasycznych głośników Paula Klipscha.
Ich po prostu trzeba nauczyć się słuchać.
To zazwyczaj nie jest miłość od pierwszego wejrzenia.
Przynajmniej nie u mnie.
Miałem okazję słuchać choćby II generacji LaScala czy Heresy i w każdym przypadku odznaczały się szczególnym charakterem.
Zapewne nadanym im przez Paula Klipscha który stroił te modele osobiście.
Kolumny które wyszły z pod jego ręki, zawsze podobnie odtwarzały basy.
Pierwsze wrażenie jest takie że niskie zakresy są chude i niedociążone.
Lecz potem dochodzisz do wniosku że to raczej ich szybkość, sposób narastania jest inny niż brzmienia do jakich przyzwyczaiły nas współczesne konstrukcje głośnikowe.
Bas po prostu brzmiał w specyficzny sposób w czasach gdy realizacja nagrań, muzyka i sposób jej odbioru rządziły się trochę inną estetyką.
Dzisiejsze realizacje potrzebują mocnego pompowanego basu, mocnego impaktu.
Firma Klipsch chcąc nadal być w grze, odpowiedziała modyfikacjami w Heresy IV generacji.
Nowe Heresy grają niezwykle homogenicznym bardzo wyrównanych dźwiękiem z nieco obszerniejszym mocniejszym basem niż w poprzednich wersjach.
Jest tak za sprawą prostokątnego otworu bas refleksu umieszczonego z tyłu oraz chyba nieco inaczej zestrojonej zwrotnicy.
Zauważyłem też że o ile woofer basowy od Eminence, chyba się nie zmienił o tyle driver średniotonowy jest chyba inny.
Jego tuba jest nieco krótsza co świadczyło by o większej sprawności przetwornika w stosunku do wcześniejszych konstrukcji.
Kolumna ta w przeciwieństwie do swoich poprzedników potrzebuje nieco miejsca z tyłu i boków by propagacja basu była właściwa.
Moim zdaniem najistotniejszą cechą Klipschy jest to w jaki sposób kreują scenę.
Głośniki w szczególny sposób “malują” dźwięki.
Szczegółowość pogłosów jak i brzmienia samych instrumentów są tu bardzo naturalne.
To niewątpliwie jest atutem tych głośników.
Można czepiać się do nieco większej “krzykliwości” rozwiązań opartych na tubie.
Ich słabej kierunkowości.
Lecz zyskuje się niesamowity wgląd w kreowaną scenę.
Jednym się to podoba inni z kolei wolą więcej “mięcha”
Klipsch to kolumna dla koneserów i ludzi którzy fascynację efekciarstwem mają za sobą.
Szukając prawdy o dźwięku albo może jednej z prawd o dźwięku, niewątpliwie warto spojrzeć na Heresy.
Do tej pory miałem jeszcze jeden typ głośników, których sygnatura nieco przypominała filozofię brzmienia Paula Klipscha.
Były to Audio Solution z Litwy, które opisywałem.
A, bym był zapomniał.
Ponad rok temu opisywałem ‘klony” Heresy czyli głośniki systemu HPS 4000 dla kin Johna F. Allena.
Muarah
Muarah, piękny od strony designu Polski gramofon z napędem paskowym i niezwykle precyzyjnym modułem kontroli obrotów.
W docisku płyty mieści się bezwładnościowy czujnik, który drogą radiową synchronizuje obroty talerza z dokładnością do dwóch miejsc po przecinku.
Nieźle.
Samo patrzenie na ten gramofon powoduje zadowolenie.
I do tego jak gra.
Świetnie.
Prowadzenie igły oraz brak jakichkolwiek przesłuchów czy przenoszonych wibracji, powoduje że sygnał z wkładki MC bez zakłóceń dociera do wzmacniacza.
Fezzowy przedwzmacniacz gramofonowy Gratia oparty o “kość” Bursona daje doprawdy bardzo precyzyjne i przestrzenne brzmienie o lekko lampowej sygnaturze.
Gratia oferuje obsługę wkładek MM i MC oraz kilka dodatkowych funkcji ale to temat na osobny tekst.
Przesłuchiwałem różne płyty.
Zarówno te świetne od strony masteringu i realizacji jak i te nieco gorsze mocniej zużyte , słabiej zrealizowane.
Za każdym razem przekaz niezależnie od wzmacniacza był bardzo precyzyjny.
Zapewne wpływ na to ma zawieszenie talerza na precyzyjnym łożysku które pływa w olejowej amortyzacji.
Do tego brak jakiegokolwiek słyszalnego kołysania dźwięku jak i zmian w separacji kanałów wraz z przesuwaniem się ramienia do środka płyty.
No i wygląd.
Nawet osoby, które nie fascynują się dźwiękiem czy technikaliami, od razu zwracają uwagę na wygląd tego gramofonu.
To połączenie estetyki i precyzji.
Po prostu dobry, ręcznie robiony, Polski gramofon.
Pliki cyfrowe.
Muszę jeszcze wspomnieć o odsłuchu plików cyfrowych zarówno z CD jak i komputera.
Te zdecydowanie lepiej wypadają w zestawieniu z Titanią.
Może dlatego ten właśnie wzmacniacz zostanie ze mną na dłużej.
Ponieważ mam dużo nagrań w formie bezstratnych plików audio oraz na płytach CD, Titania wydaje się tu bardziej uniwersalna.
Dynamika tak odgrywanych nagrań oraz ich względna cyfrowa septyczność podobały mi się znacznie bardziej z lamp 6550 niż 300B.
Jednak gdybym był zadeklarowanym winylofanem, Mira Ceti 300B była by zapewne “Świętym Gralem” dla analogów.
Konkluzja.
Winyle, jeśli miałbym tylko ich słuchać i to za pośrednictwem Klipschy, robił bym to ze wzmacniacza lampowego opartego o lampę 300B.
Wkładka w gramofonie zdecydowanie MC ale czy Cadenza Blue?
Może Black była by jeszcze bardziej “miodna” jeśli Ortofon jak w przypadku wkładek MM w podobny sposób różnicuje ich dźwiękową sygnaturę.
Nie wiem nie miałem obsadzonej MC Black , ale wiem jak gra wersja MM.
Gramofon zdecydowanie w stylu Muarah.
Coś jeszcze poza świecącymi lampami musi cieszyć oko.
Estetyka jest równie ważna ale muzyka jest ważniejsza.
Ostatecznie to ona ma się podobać.
Ma po prostu dobrze grać.
I ma wzbudzać emocje.
U mnie wzbudzała.
tekst i zdjęcia R Bajkowski