Używany gramofon ze złotej ery winyla. Czy warto kupić?

Na forach internetowych co jakiś czas pojawiają się pytania, czy warto inwestować w używany gramofon wyprodukowany w złotej erze winyla, czyli 3–4 dekady temu, czy może lepiej kupić nowy model ze współczesnej produkcji.
Nie przesądzając, która opcja jest lepsza, postanowiłem podzielić się z wami  swoim doświadczeniem w tym temacie. Niedawno wymieniłem gramofon współczesnej produkcji na model mający już ponad 30 lat.
Poszukiwałem gramofonu z napędem bezpośrednim, klasycznym ramieniem oraz automatyką. Spośród wielu dostępnych modeli mój wybór padł na jedną z najlepszych konstrukcji lat 80. – produkt japońskiej firmy Micro Seiki jako rozwojowa wersja modelu  DQ-44. Jest to gramofon nieco przypominający konstrukcje Technicsa ze względu na zastosowanie napędu bezpośredniego i podobną budowę ramienia, choć w rzeczywistości nie ma z Technicsem nic wspólnego.
Micro Seiki słynęło wówczas z niezawodnych napędów bezpośrednich, dopracowanej automatyki oraz niezwykle precyzyjnego układu kontroli obrotów opartego na kwarcowym zegarze. Mój egzemplarz sprzedawany był po marką  Metz – będącą solidną firmą, która w latach 80. produkowała profesjonalne lampy błyskowe do aparatów fotograficznych używane przez zawodowców na całym świecie. W swoim portfolio miała również całkiem przyzwoicie grające wieże Hi-Fi oraz telewizory.

 

Co ciekawe, ten gramofon jako produkt OEM  był sprzedawany od 1981 roku pod wieloma markami, a Micro Seiki produkowało wówczas gramofony także dla LUXMAN (wszystkie modele!) KENWOOD, MARANTZ, METZ, NEC, ONKYO, PIONNER, SANSUI, SANYO, SIEMENS,  SCHNEIDER, SHARP itp.
Wracając do mojego egzemplarza – nie szukałem okazji na portalach sprzedażowych, lecz zamówiłem go w firmie specjalizującej się w renowacji używanych gramofonów. Prawda jest taka, że stare gramofony niemal zawsze wymagają profesjonalnego serwisu i fachowca znającego te konstrukcje. Bez względu na to, czy będzie to popularny Dual, Thorens, Technics  czy ekskluzywny Victor, jeśli gramofon ma kilkanaście lub kilkadziesiąt lat, wymaga prac serwisowych przywracających go do pełnej sprawności.
Owszem, można kupić tanio z drugiej ręki, ale i tak trzeba doliczyć koszty serwisu. Zerknijcie na zdjęcia poniżej – pokazują one, jak mój gramofon został profesjonalnie odrestaurowany.

Oryginalnie montowano w nim  kondensatory elektrolityczne Elna, przełączniki i potncjometry Alps, silniki  Fujiya Audio, styczniki Omron i Matsushita, tranzystory Japan Radio Company. Nie oszczędzali

 

Wykonano w nim pełny przegląd, wymieniono kondensatory w układach elektronicznych oraz dokonano modyfikacji, wyposażając oryginalne kable wychodzące z ramienia, ekranowanym przewodem. Dodatkowo wymontowano do regeneracji i oczyszczono łożyska w ramieniu, wypolerowano samo ramię oraz klapę przeciwpyłową, a także nasmarowano i wyregulowano mechanizm automatyki.
Efekt? Gramofon wygląda jak nowy – jakby dopiero co został kupiony w sklepie. Pod względem obsługi jest niezwykle wygodny. W trybie automatycznym wystarczy położyć płytę na talerz i nacisnąć przycisk „Play”, a ramię samoczynnie opuści się na płytę, a po zakończeniu odtwarzania uniesie się i wróci na swoje miejsce, jednocześnie wyłączając napęd. Co więcej, producent zastosował układ odcinający sygnał z wkładki aż do momentu, gdy igła dotknie płyty i zacznie odtwarzać dźwięk – dzięki temu unikamy głośnego „stuknięcia” igły o płytę.

Gramofon może pracować także w trybie półautomatycznym, w którym możemy ręcznie opuszczać i podnosić ramię za pomocą tradycyjnej dźwigni windy.
Najbardziej cenię w tej konstrukcji niezwykłą kulturę pracy zarówno napędu, który perfekcyjnie utrzymuje obroty, jak i automatyki. Co ważne, automatyka jest napędzana oddzielnym silnikiem. Ramię umożliwia obsługę wkładek o masie od5 do 10 gramów oraz posiada standardowy, odpinany headshell 1/2 cala, co w moim przypadku jest bardzo wygodne – mogę szybko zamieniać wkładki pomiędzy tym gramofonem a moim drugim modelem (Technics). Sama zmiana wraz z wyważeniem trwa zaledwie dwie minuty.
Dlaczego zdecydowałem się o tym napisać? Z dwóch powodów.
Po pierwsze, aby zwrócić uwagę, że gramofony sprzed lat mogą grać znakomicie i wcale nie muszą kosztować majątku. Mój Metz  (Micro Seiki) kosztował 1/3 ceny Technicsa SL-1210, zachowując jego zalety – napęd bezpośredni i kwarcową regulację obrotów – a jednocześnie oferując w pełni zautomatyzowaną obsługę, której Technics nie posiada.
Po drugie, warto mieć świadomość, że w przypadku starszych konstrukcji dobrze jest zainwestować w profesjonalny serwis lub zakupić gramofon w firmie zajmującej się ich renowacją. Dzięki temu unikniecie niemiłych niespodzianek.
W moim przypadku gramofon kupiłem od  Esdarka   (esdarek@esdarek.pl )– znanego także z produkcji całkiem przyzwoitych i niedrogich przedwzmacniaczy gramofonowych. Taki przedwzmacniacz opisałem jakiś czas temu w recenzji.

 .Przedwzmacniacz gramofonowy Esdarek-najlepszy wybór do 1000 zł.

Jak widzicie poniżej, opisywany gramofon świetnie komponuje się z moim zestawem Yamahy A – S 1000 (też sprzed kilkunastu lat) i tworzy z nim brzmieniowo synergiczny komplet.

 


Zatem jeśli rozważasz zakup gramofonu z drugiej ręki z „złotej ery winyla”, pamiętaj o dodatkowych kosztach serwisu – jeśli chcesz, by działał i wyglądał jak ten opisany przeze mnie. Możesz też uniknąć ryzyka i kupić odrestaurowany gramofon z gwarancją podobnie jak  jak to  uczyniłem.  Dodam, że na  swój  odrestaurowany gramofon dostałem dwuletnią  gwarancję.
I jeszcze jedno – jeśli dopiero wchodzisz w świat winyli i zastanawiasz się, czy kupić współczesny gramofon za około dwa-trzy tysiące złotych, czy używany model z epoki, warto rozważyć tę drugą opcję. W tym budżecie możesz zdobyć znacznie solidniejsze urządzenie, wyprodukowane w czasach, gdy nie oszczędzano na jakości, a gramofony powstawały w Japonii lub Europie, a nie w Chinach.

 

Tekst i zdjęcia Robert Bajkowski

9 thoughts on “Używany gramofon ze złotej ery winyla. Czy warto kupić?

  1. Wszystko co napisano o gramofonu i oreamoue, to prawda. Szkoda jedynie, że spora część ludzi idących z nurtem mody, kupuje chiński fajans (czasem za spore pieniądze) bo “musi być nowy”, tjwiac w zludnym i mylnym przeświadczeniu że, nowe jest lepsze. NIE W TYM PRZYPADKU. Szkoda, że mało komu chce się poświęcić czas na poszukiwania i lekturę. Ale dziękuję, że powstał ten materiał i będzie można go linowa poszukującym.

    1. Miło, że tekst się podobał. Gramofon opisywany w tekście (MicroSeiki) to tylko przykład dobrej konstrukcji, która po renowacji zapewne pogra kolejne dekady. Pozdrawiam

    2. Jedno pytanie : w czym ten nowy fajans jest gorszy ?? Przyjmijmy że ma tą samą wkładkę i zewnętrzny przedwzmacniacz.

      1. Odpowiem za siebie, nigdzie nie napisałem o nowej produkcji że to fajans. Sa produkty lepsze i gorsze, ale te w przedziale budżetowym do powiedzmy 2-3 tysięcy po prostu są gorsze od ich odpowiedników z przed lat. Mają zazwyczaj gorsze ramiona, mniej precyzyjny napęd, do tego są po prostu “licho” zrobione, Ale są też dobre, nowe gramofony i wydaje mi się, że ja od takich zaczynałem. Natomiast w czasach gdy winyl rządził po prostu gramofony ze średniej półki były solidnie zrobione co skutkuje tym, że dzisiaj po czasami 40 – 50 latach po restauracji i profesjonalnym serwisie nadal są w stanie całkiem dobrze odtwarzać płyty. Chciałbym by dzisiejsze ProJecty, Reloopy czy Denony w cenie do 3 tysięcy były w stanie grać za 50 lat.

  2. Potwierdzam, że warto rozważyć zakup urządzenia z czasów złotej ery gramofonów. Wybór marek jest ogromny, można kupić gramofon po serwisie, z gwarancją. Warto na to zwrócić uwagę, bo producenci stosowali bardzo zaawansowane rozwiązania, szczególnie w automatyce. Można przy wyborze “pogrymasić” i kupić np. model z kwarcową stabilizacją obrotów i stroboskopem.

    1. Tak to prawda. Tylko trzeba rozważnie do takiego zakupu , podchodzić. Lepiej zapłacić ciut więcej i kupić z pewnego źródła niż potem płacić “frycowe”. Dobrze też sprawdzać w necie opinie o sprzedających , jeśli kupujemy z drugiej ręki. Pozdrawiam

  3. Podpisuję się obiema rękami. Jestem szczęśliwym nabywcą Victora QL5Y i jestem zachwycony dźwiękiem, kultura pracy i wyglądem. Byłem posiadaczem chińskiego Marantza…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *