Jakiś czas temu pisałem o moich doświadczeniach z tanimi przedwzmacniaczami gramofonowymi.
Przeczytaj – Tanie preampy gramofonowe – czy warto kupić?
W międzyczasie dostałem do beta-testów zupełnie nowy produkt z Fezz Audio.
Było to dla mnie ciekawe doświadczenie, ponieważ do tej pory nigdy nie miałem do czynienia z testami przedprodukcyjnymi sprzętu z rynku konsumenckiego.
Moim zadaniem najogólniej rzecz ujmując, było opowiedzieć producentowi o swoich wrażeniach ze słuchania muzyki za jego pośrednictwem.
W sumie ten tekst to poniekąd taka właśnie odpowiedź.
Przejdźmy więc do samego urządzenia.
Jest to pierwszy przedwzmacniacz gramofonowy Fezza.
Model który mam w domu jest dedykowany do wkładek MM.
Do tego pierwszy wzmacniacz tego producenta, który nie bazuje na lampach lecz w całości na półprzewodnikach.
Gaia bo tak się nazywa ten przedwzmacniacz , wzorniczo nawiązuje do wcześniejszych produktów FezzAudio.
To podłużne metalowe pudełko z logiem Fezza na przedniej ściance, które idealnie skomponuje się praktycznie z każdym wzmacniaczem lampowym Podlaskiego producenta.
Jednak najlepiej według mnie, pasuje do Silver Luny i Titanii.
Włącznik znajduje się z boku po prawej stronie i po włączeniu od razu wiemy że pre jest gotowe ponieważ logo umieszczone na froncie zacznie się świecić.
Taki mały “bajer” a dodaje Gai nieco więcej uroku.
Z tyłu mamy gniazda wejścia i wyjścia typu RCA, oraz port do uziemienia okablowania z gramofonu.
“Sercem” czyli układem, który w największym stopniu odpowiada za brzmienie, jest hybrydowy opamp Australijskiej firmy Burson.
Cieszę się że chłopaki z Księżyna zastosowali rozwiązanie tego producenta.
Sam używam opampów Bursona w swoim zmodyfikowanym odtwarzaczu CD Marantz i zdecydowanie poprawia on jego brzmienie.
Firma Burson poza produkcją doskonałych wzmacniaczy słuchawkowych i DAC-ów, produkuje też cała gamę świetnych opampów, które są często stosowane w profesjonalnych kartach dźwiękowych wykorzystywanych w studiach nagraniowych.
Co ciekawe na płytce drukowanej wzmacniacza, zamontowano gniazdo umożliwiające wymianę wzmacniacza operacyjnego.
Możliwe wiec będzie ewentualne zamienienie Bursonowego opampa na inny.
Choć wydaje mi się że akurat tutaj możliwości na polepszenie i tak świetnego brzmienia, będą niewielkie.
Burson w swojej klasie, raczej nie ma zbyt wielu konkurentów.
Użytkuję Gaję od ponad miesiąca.
Przedwzmacniacz Fezza potrzebował kilku dni by wszystkie elementy elektroniczne wygrzały się i uzyskały optymalne parametry.
Po około tygodniu można usłyszeć pełnię możliwości Gai.
Pierwsze co niewątpliwie zwraca uwagę to niezwykle precyzyjne brzmienie, charakteryzujące się dużym zróżnicowaniem barwy dźwięku i jego faktury.
To jest doprawdy dźwięk, który potrafi za pomocą wkładki MM wyciągnąć z winyla bardzo dużo.
Nie mniej interesująco Gaia odtwarza czy też kreuje aspekty przestrzenne takie jak kierunkowość czy oddawanie pogłosów i wybrzmień.
Scena jest bardzo panoramiczna, wychodząc na boki od osi kolumn.
Dobrze oddaje wszystkie niuanse związane z wielkością i charakterem akustycznym miejsca w którym dokonywano rejestracji.
Kiedy słucham koncertu Supertramp’a z Paryża, bezsprzecznie koncert ten grany jest nie na otwartej przestrzeni tylko w wielkiej hali.
Po prostu słyszysz głuchy pogłos w tle, to charakterystyczne echo zamkniętej ale dużej przestrzeni Pavilon De Paris, w którym odbywał się koncert.
Dopiero z Gają usłyszałem wszystkie niuanse związane z brzmieniem fortepianu, gitary czy wokalu Rogera Hodgsona.
Tak samo jest w przypadku choćby świetnego koncertowego albumu Path’a Metheny’ego – Travels.
Podwójny album nagrany w 1983 roku podczas trasy koncertowej po USA brzmi niezwykle przestrzennie i rozdzielczo.
Dla Patha Methenego był to bardzo dobry czas.
Nagrania są rewelacyjnie zrealizowane ale też świetnie odegrane przez muzyków.
Wiem że to produkcja Manfreda Eichera więc samo to już gwarantuje najwyższą jakość, ale bez dobrego preampa pewnie tak bardzo bym się nim nie zachwycał.
Do słuchania jak do tej pory używałem dwóch typów wkładek.
Oryginalnej Dualowskiej wkładki DMS 240E oraz ciekawej wkładki Denona – DL110, która jest wkładką MC ale można ją używać ze wzmacniaczami MM z racji stosunkowo dużego poziomu sygnału.
W przypadku współpracy z wkładką Duala a właściwie AudioTechniki robionej dla Duala, Gaia wydobywa z niej ładne średnice i całkiem dobry bas.
Góra pasma nie jest w tej wkładce specjalnie jasna ale ogólnie jest to granie lekko ocieplone i miłe dla ucha.
Z kolei wkładka Denona powoduje że dociera do nas nieco więcej szczegółów.
Średnice są bardziej różnorodne i zniuansowane a bas mięsisty i mocny od samego dołu.
Wysokie częstotliwości za to są bardzo rozdzielcze i nieco ostre.
Zyskuje się za to o wiele lepsze odwzorowanie przestrzeni i po prostu więcej powietrza w nagraniach.
Moje wrażenia z dotychczasowych odsłuchów Gai są więcej niż bardzo pozytywne.
To przedwzmacniacz, który zagra każdy rodzaj muzyki.
Zarówno muzyka klasyczna jak i rock czy jazz brzmią bardzo wiarygodnie.
Oczywiście od tego jakiej wkładki użyjecie czy jakim kablem zepniecie Gaję ze wzmacniaczem, będzie zależał finalny efekt.
Jednak już choćby z moich doświadczeń z dwiema różnymi wkładkami wyłania się obraz bardzo dobrego grania.
Sądzę że opamp Bursona oraz zastosowanie bardzo dobrego zasilacza toroidalnego, determinują ostateczną jakość otrzymywanego dźwięku.
A jest on lekko ocieplony, pozbawiony konturowego brzmienia typowych opampów w postaci układów scalonych.
Ten przedwzmacniacz gramofonowy łączy cechy brzmienia lampowego kreującego wygładzoną i ciepłą barwę, z dynamiką i mocnym basem większości tranzystorowych przedwzmacniaczy.
Do tego zbuduje wam za pośrednictwem waszych winyli, bardzo przekonujący obraz muzyczny z szeroką, precyzyjnie malowaną sceną oraz ładną selektywną barwą dźwięku.
Ja cały czas jestem pod urokiem tak kreowanej muzyki.
Moje płyty dostały blasku, którego wcześniej brakowało.
Na tę chwilę niestety nie znam ceny Gai.
Podobno na dniach producent ujawni ceny wraz z dostawami pierwszych seryjnych egzemplarzy do dealerów.
Natomiast ja będę się mógł jeszcze jakiś czas cieszyć tym przedwzmacniaczem.
Niedługo dostanę do testów kilka wkładek MM od Ortofona.
Myślę więc że wtedy pokuszę się o napisanie z którą wkładką w zestawieniu z jakim wzmacniaczem Fezza, Gaia zgrywa się najciekawiej.
A wtorkowy wieczór kończę interesującym albumem Live, nagranym w 1973 roku przez Jeff’a Beck’a Tim’a Bogert’a i Carmin’e Appic’e w Osace.
Dobry stary rock w winylowym wydaniu z epoki, brzmiący…..?
Jak z koncertu na żywo.
A to dlatego że Gaia odgrywa mi ten koncert bardzo realistycznie.
Starczy zamknąć oczy i przenieść się “winylowym wehikułem czasu” do tamtych dobrych czasów.
Przyjemne zakończenie dnia.
Tekst i zdjęcia Robert Bajkowski