Torus, trójwymiarowa figura geometryczna w kształcie obwarzanka czyli toroid.
Toroid od którego nazwę wzięła firma matka Fezz Audio to typ transformatora a Torus w tym przypadku to pierwszy wzmacniacz tranzystorowy tego Podlaskiego producenta dotąd kojarzonego raczej ze wzmacniaczami lampowymi. Tranzystor w wykonaniu Fezza to z pewnością zaskoczenie choć przygodę z amplifikacjami na półprzewodnikach zaczęli jakiś czas temu, wprowadzając na rynek serię przedwzmacniaczy gramofonowych.
No dobra przyznam od razu, że wzmacniaczem dysponuję już od jakiegoś czasu i stałem się niejako beta-testerem jeszcze zanim oficjalnie Maciek Lachowski zaczął go prezentować po “kawałku” na stronie fezza.
Zanim napiszę jakie są moje subiektywne odczucia i jak mi zagrał w kilku różnych konfiguracjach parę słów o samym wzmacniaczu.
Pierwsze co zwraca uwagę to odejście od znanego wszystkim wzornictwa dotychczasowych produktów Fezza czyli nieco surowego i industrialnego charakteru ich wyglądu.
Tu mamy do czynienia również z pewnego rodzaju minimalizmem ale to raczej klasycznie wyglądająca obudowa jak w wielu tego typu konstrukcjach.
Na środku umieszczona jest fajnie wyprofilowana gała poziomu głośności zaś po prawej stronie ulokowano okrągłe guziki wkomponowane w obudowę, służące do wyboru źródeł a po lewej wyłącznik przełączający wzmacniacz w pozycję stand-by. Główny wyłącznik jest umieszczony z tyłu tuż przy gnieździe zasilania.
Tu trzeba dodać, że Fezz produkuje te wzmacniacze w trzech wersjach różniących się ilością źródeł dźwięku oraz dodatkowymi kartami na pokładzie. I tak najniższy model 5040 wyposażony jest w cztery wejścia sygnałowe oraz oddzielne wejście dla przedwzmacniacza oraz wyjście do zasilania zewnętrznego aktywnego subwoofera.
Podstawowa wersja jest w istocie rodzajem końcówki mocy, do której można podpiąć bezpośrednio cztery źródła lub zewnętrzny przedwzmacniacz.
Kolejny model 5050 różni się od poprzedniego dodaniem pętli magnetofonowej, wyjściem słuchawkowym oraz odbiornikiem Bluetooth 5.0 umożliwiającym odczyt nawet gęściejszych plików oraz na czwartym wejściu sygnałowym można zamiennie poprzez przełącznik dopiąć gramofon z wkładką MM.
Najwyższy model czyli 5060 to wszystko-mający wzmacniacz doposażony w stosunku do dwóch poprzednich modeli w wewnętrzny DAC posiadający wejścia SPDiF, Coaxial, Optyczne oraz USB Audio, mogące obsługiwać pliki 24 bitowe do 192 kHz, realizowany przez układ scalony Wolfson WM8740. Ten przetwornik jest dosyć popularny i często montowany np Przez Cambridge Audio zarówno we wzmacniaczach jak i w zewnętrznych DAC-ach.
Niektórzy lubią je za dosyć fajnie reprodukowany bas i nieco podkolorowane ciepłem, brzmienie inni zarzucają suchość i niezbyt dobrą rozdzielczość. Ale bardzo dużo zależy od implementacji, jakości zasilania czy zastosowania konkretnego Op-Ampa. O tym jak brzmi napiszę później. Wzmacniacz pracuje w klasie AB i przy 4 omowym obciążeniu deklaratywnie może oddać 90 W mocy, zaś w przypadku kolumn 8 omowych, 65 W.
Wygląda więc na to, że wzmacniacz poradzi sobie z większością współczesnych kolumn do tego jest zasilany toroidalnym transformatorem z firmy matki czyli Toroidy.pl. Transformator wyprodukowany został w specyfikacji audio. Jest nawinięty na impregnowanym rdzeniu o wysokiej indukcji (ponad 1,7 T), posiada dwa oddzielne uzwojenia dla każdego z kanałów i środek zalany żywicą.
Moje pierwsze zetknięcie ze wzmacniaczem nastąpiło ponad miesiąc temu gdy dostałem do posłuchania egzemplarz z pierwszej jeszcze przedprodukcyjnej, serii.
Pierwsze wrażenia.
Podłączyłem Torusa do Diamondów 25 i…..?
Wcale nie słuchałem po prostu ustawiłem CD w pętli i zostawiłem tak na kilka dni by się wygrzał.
Pierwsze wrażenie bez odczekania aż wszystkie kondensatory się ustabilizują a tranzystory nieco wygrzeją zawsze jest mylne. Zazwyczaj na początku czy to kolumny czy wzmacniacze grają innym dźwiękiem niż po kilku czy kilkunastu dniach.
Tak więc po kilku dniach zdecydowałem by posłuchać za pomocą “fezzowego” tranzystora swoich kilku nazwijmy je, testowych płyt.
I tu zdziwienie, Torus przypomina mi w brzmieniu bardziej wzmacniacz lampowy niż na tranzystorach.
Po pierwsze jest to bardzo ciepły wymiar grania. Torus okazuje się być wzmacniaczem, z którego w zupełnie niemęczący sposób możesz słuchać muzyki przez długi czas.
Nie ma “cięcia” uszu ostrymi wysokimi zakresami za to średnie zakresy są podawane w sposób bardziej kojarzący się z lampowymi wzmacniaczami. Do tego niskie częstotliwości są precyzyjne i dynamiczne. Akurat w tym aspekcie to rasowy tranzystor i raczej nie będzie tu pastelowych rozciągniętych basów lecz będą zróżnicowane i konkretnie malowane dźwiękami.
To akurat lubię, bo chcę słyszeć różnice pomiędzy brzmieniem basu u Charlie Hadena i Avishaia Cohena. Lubię gdy bęben taktowy jest dobrze słyszalny na tle linii gitary basowej czy kontrabasu i to właśnie uzyskuję z Torusa.
Górne zakresy są minimalnie cofnięte lub może po prostu ten wzmacniacz zbytnio nimi nie epatuje, starając się zrównoważyć brzmienie w całym zakresie.
Czy znaczy to, że soprany nie są precyzyjne i rozdzielcze? Nie jeśli użyjesz odpowiednich kolumn głośnikowych wszystko jest na swoim miejscu i w takich proporcjach jak potrzeba.
I tu dochodzimy do bardzo ważnego aspektu czyli odpowiedniego doboru głośników.
Ten wzmacniacz według mnie preferuje kolumny grające bardziej otwartym dźwiękiem. Konstrukcje vintage’owe z przed kilkudziesięciu lat grające miękko i ospale raczej się z nim nie polubią. Choć na przykład moje Klipsche Forte III grają z nim bardzo synergicznie. O kolumnach napiszę za chwilę ale jeszcze wrócę na chwilę do brzmienia.
Torus dosyć ładnie odtwarza wszelkie efekty przestrzenne i potrafi stworzyć przekonującą głębię sceny dźwiękowej. Mój ulubiony test czyli utwór Warheads grupy “Extreme”, gdzie efekty stereofoniczne, są kreowane w wyniku odpowiedniej post-produkcji jako pseudo kwadrofoniczne z helikopterami latającymi za głową, wzmacniacz odtworzył perfekcyjnie. Wygląda więc na to, że w przypadku tego wzmacniacza rzeczywiście stereofonia jest jego mocną stroną.
Ogólna konkluzja jest taka, że wzmacniacz ten gra bardzo zrównoważonym tonalnie dźwiękiem z dobrym odwzorowaniem przestrzennym, całkiem dokładnie prezentowanym niskim zakresem oraz przekonującymi średnicami.
Warto też dodać że dodatkowe funkcje takie jak DAC, BT Zostały dobrze zaimplementowane w tym wzmacniaczu.
DAC oparty o układ scalony Wolfsona WM8740 i dwa oddzielne wzmacniacze operacyjne dla każdego kanału Texas Instruments. Przedwzmacniacz gramofonowy brzmi na prawdę dobrze.
DAC jest dość rozdzielczy choć jak dla mnie mógłby nieco mocniej podkreślać średnie zakresy ale plusem tego układu we wzmacniaczu jest możliwość wpinania się z komputerem poprzez interface USB co daje możliwość szybkiego rozbudowania systemu o streaming sieciowy albo odtwarzanie plików cyfrowych. Sam z tego korzystam mając podpięty PC typu NUC bezpośrednio do wzmacniacza.
Pre gramofonowe to dobrze znana Gai Mini MM, który sam jako oddzielne pudełko kosztuje 1299 zł. Zaś w wersji 5060 mamy go w cenie.
Jak zatem ma się brzmienie winyla z takiego zestawienia? otóż bardzo przyzwoicie. Jasne że nie będzie tak jak z zewnętrznego pre choćby z Gai MM ale naprawdę jest całkiem dobrze bo na przykład z moim Pro Jectem Clasic z wkładką 2MBlue Ortofona to jest całkiem rozdzielcze i dynamiczne granie.
Zawsze w takiej sytuacji zapuszczam sobie dwie płyty Jeef’a Beck’a “Live+” i Diane Schuur– “The Count Basie Orchestra”. I obie te płyty brzmią przyzwoicie, i ja przynajmniej się tu nie mam do czego czepić.
Głośniki
Jak napisałem wyżej Spinałem Torusa z kilkoma różnymi kolumnami i tak:
Klipsch Forte III – to bardzo przyzwoite i selektywne granie o nieco ocieplonej sygnaturze dającej precyzyjne basy i przyjemny przekaz.
Jednak cena wzmacniacza jest tu zupełnie nieadekwatna do ceny klasycznych Klipschy.
I choć Andew Cyrille Quartet z płyty “The Declaration of Musical” brzmi obłędnie to jednak zapewne niewielu przyszłych posiadaczy Torusa zafunduje sobie ten zestaw.
Ale w tym zestawie i z tej płyty świetnie słychać piękną holografię muzycznych dźwięków reprodukowanych przez tranzystorowy “Fezzowy” piecyk i klasyczne Amerykańskie, tubowe Klipsche.
Pylon Audio Diamond 25 – To jednak znacznie cieplejszy wymiar grania w porównaniu do Klipchy Forte jednocześnie mniej rozdzielczy i nawet odniosłem wrażenie, że nieco zadymiony z mniej precyzyjnym niskim zakresem. Za to średnice bardzo miłe wręcz przyjemne i choć traci się nieco na rozdzielczości i punktualności basu to jest to zdecydowanie najcieplej grający set z tego zestawienia.
Nie wszystko w tym zestawieniu mi się podobało ale na przykład Black Sabbath z płyty “13”- rewelacja. Smoła i gęstość gitary Iommi’ego, rekompensują lekkie zadymienie wysokich zakresów.
Klipsch RF5000F – Czarny koń moich zestawień czyli zestawienie, w którym znalazłem najlepszy balans pomiędzy ceną a brzmieniem.
Bardzo podobnie jak w przypadku klasycznych Klipschy Forte, żywy i rozdzielczy wymiar grania. W porównaniu do Diamondów zróżnicowanie basów oraz ich szybkość jest lepsza a odgrywanie dokładniejsze. Traci się nieco na cukierkowym cieple uzyskiwanym w Diamondach ale zyskuje znacznie lepszy wgląd w scenę i przestrzeń nagrania. To według mnie synergiczne połączenie ciepłego wymiaru brzmienia wzmacniacza z dosyć bezpośrednim i żywym graniem.
Zresztą gdy słuchałem z nich podobnie jak i z klasycznych Heritage utworu “Riders of the Storm” The Doors słychać, że Jim Morison nagrywał partie wokalne w innym studiu niż nagrywano podkład zespołu. Wyraźnie słychać że długości pogłosu oraz echo jest różne dla środka sceny gdzie zapisany jest wokal i inne dla całej panoramy stereo. Wzmacniacz podaje ten efekt bardzo dobrze ale …Jedna uwaga, najlepiej jest to wychwycić w kolumnach z hornami.
Pylon Jasper Monitor18– Zdecydowanie najciekawsze zestawienie. Abstrahując od ceny te monitory w sposób niesamowity wyciągają przestrzenny wymiar grania Torusa.
Precyzyjne i szybko narastający bas oraz bardzo ładnie odtwarzane średnie zakresy powodują, że jest to bardzo przyjemne zestawienie. Niestety cenowo dobijamy prawie do dwudziestu tysięcy złotych.
Jednak wokale, ich czystość, odwzorowanie sybilantów bez nieprzyjemnego szeleszczenia, odwzorowanie dźwięków talerzy perkusyjnych i pięknie podany choćby kontrabas Avishaia Cohena z niesamowicie dynamicznym rezonowaniem strun jak w utworze “Abie”, tworzą chyba najlepsze połączenie Torusa z Pylonami.
Podsumowanie.
Torus jest niewątpliwie dosyć ciekawym brzmieniowo wzmacniaczem.
Zapewne nie każdego zadowoli. Raczej nie spodziewajcie się z niego krzykliwości i grania skrajami jak to czynią niektóre wzmacniacze tranzystorowe.
Tutaj pierwsze wrażenie przypomina bardziej wymiar grania z lampy niż z tranzystora.
Kupując go zyskacie przyzwoity punktualny i dosyć precyzyjny bas oraz zadziwiająco ciepły środek pasma .
Góra pasma będzie raczej spokojna i zrównoważona. Jest w tym wszystkim dosyć dokładna i w połączeniu z dobrym źródłem i odpowiednio dobranymi kolumnami wzmacniacz odwdzięczy się relaksacyjnym wymiarem grania z dobrą stereofonią i niemęczącym brzmieniem.
Dobierajcie zatem kolumny o wyrazistych cechach brzmieniowych, unikajcie tych grających miękko i nieprecyzyjnie bo zniweczycie zalety wzmacniacza.
Czy mi się spodobał?
Kupiłem go i teraz jest moim drugim zestawem audio, grającym w salonie.
Myśl;ę na zmian a roksana ttessy i cambridge audio 100. Ten wzmacnaicz ma dac usb wię ctoo duzy plus i lampwoe brzmeinie mnie kusi 🙂