Czy zostanę „whiskyfilem”? Czyli o single malt i dobrej muzyce.

Jak degustacja whisky wpływa na słuchanie muzyki?

Pewnie wielu z was dokładnie zna ten stan.

Stan w którym doznajemy szczególnego wrażenia podwyższonej percepcji oraz  znacznie lepszego zrozumienia przekazu muzycznego, który do nas dociera.

Uszy oraz kubki smakowe na języku mają chyba wiele wspólnego o czym mogłem przekonać się w zeszłym tygodniu podczas ciekawego wieczoru.

Wieczór ów poświęcony był bardzo przyjemnemu zajęciu a mianowicie słuchaniu fajnych winyli oraz smakowaniu jednej z najlepszych  single malt czyli Dalmore Whisky.

Imprezę zorganizował Klub Whisky Kawelin w Białymstoku.

 

 

Dalmore to Szkocka whisky destylowana od 180 lat a od  roku 1867,  będąca własnością klanu Mackenzie, którego członkowie rodziny do dzisiaj zasiadają w zarządzie spółki.

No dobrze od razu na początku przyznam się że … nie jestem jakimś wielkim fanem whisky.

Oczywiście rozumiem i wyczuwam różnicę pomiędzy  single malt a blended.

Ale żebym jakoś szczególnie przepadał?

Wolę raczej czerwone ciężkie wytrawne wina.

Jednak owego wieczora mogłem zrewidować swoje dotychczasowe przyzwyczajenia alkoholowe i porównać 5 rodzajów tego trunku.

Degustacja połączona z opowieścią o Szkockich wzgórzach, które otaczają miejscowość Alness gdzie owa destylarnia się znajduje, zatoce Cromarty Firth i wyspie Black Isle.

Dowiedziałem się o wyjątkowości tego trunku,  jakości i różnorodności beczek w jakich się ją sezonuje.

Degustacja uświadomiła mi również jak bardzo w gruncie rzeczy cała „zabawa” z dobrą whisky jest podobna do „zabawy” z dobrym audio.

Ile razy porównując i słuchając muzyki na różnych sprzętach,  odkrywamy jakieś smaczki niuanse a czasami nowe światy, których wcześniej nie znaliśmy.

Ile razy ten najfajniej grający i smakujący dźwięk okazywał się zbyt drogi.

Ale  czasami odkrywaliśmy również inny jego wymiar czyli nieoczywistość powyższej zależności.

 

 

Cóż ja tego wieczoru odkryłem przepiękny dźwięk skrzypiec Pani Anne-Sophie Mutter oraz świetny smak 18 -to letniej Dalmore.

Ta skrzypaczka, którą odkrył Herbert Von Karajan gra niezwykle muzykalnie ale i bardzo emocjonalnie.

Bez wątpienia przyczyniają się do tego  jej 300-tu letnie Stradivariusy.

Jak rzesz one pięknie grają!

Odkryłem również najciekawszy dla mnie jak na razie smak whisky, który w jakiś sposób został ze mną do dzisiaj.

Przynajmniej w moim przypadku oba doznania muzyczne i smakowe pozostawiły jakiś ślad w pamięci.

Jeśli zaś chodzi o whisky.

Dębowa beczka tak charakterystycznie wyczuwalna w smaku ale i lekka słodycz karmelu, posmak kawy oraz daktyli.

Nie wiem dlaczego akurat ta konkretna szkocka przypadła mi do gustu.

Przecież nawet nie była „starzona” w beczkach po winie tylko po bourbonie i sherry.

Ale może własnie ta nieoczywistość okazała się  tym czego oczekiwałem po „moim” smaku whisky.

Ciekawym dodatkiem do całej imprezy była  gawęda o winylach, którą zaserwował nam Pan Wojtek Padjas.

A muzyka?

Piękna bo z winyli.

Wylewała się z głośników firmy Aida Acoustics oraz lamp 300B obsadzonych w Podlaskim wzmacniaczu Mira Ceti.

 

 

Whisky, winyle,  piękne z wyglądu kolumny oraz lampy.

Cóż więcej trzeba żeby mile spędzić wieczór.

Dla mnie był miły  i do tego połączyłem ucztę dla podniebienia a właściwie kubków smakowych z miłymi doznaniami estetycznymi  dla uszu.

Przy okazji uświadomiłem sobie jak blisko są  dwie z pozoru dalekie od siebie aktywności czyli muzyka i  dobre whisky.

W obu przypadkach cierpliwość i chęć poznania coraz to nowych aspektów każdej z nich ,czynią cię szczęśliwszym.

W obu aktywnościach, czasami musisz ponieść wiele porażek by na końcu odnaleźć twój wymarzony dźwięk lub twoją niezwykłą, ulubioną whisky.

Wygląda więc na to że meloman oraz koneser dobrej single malt, mają wiele wspólnego.

Ale jedno nie ulega dla mnie wątpliwości.

Whisky, dobra Szkocka whisky w odpowiednich dawkach komponuje się świetnie z dobrą muzyką niezależnie od jej gatunku.

I ważne jest wtedy również w czym tę whisky pijesz,  oraz w jakim towarzystwie ją pijesz.

To tak jak z muzyką.

Można się nią „upijać”  w samotności ale w dobrym towarzystwie słucha się jej o wiele przyjemniej.

Chcąc nie chcąc  aspiruję więc do bycia koneserem.

Koneserem zarówno muzyki jak i whisky.

Czy nim zostanę?

Droga prze de mną daleka ale przynajmniej widzę, w którą stronę iść.

Tekst i zdjęcia R Bajkowski

 

 

 

 

2 komentarze do „Czy zostanę „whiskyfilem”? Czyli o single malt i dobrej muzyce.

  1. Byłem, wiedziałem, opowiadałem o muzyce.Zdaję sobie sprawę, że whisky „nieco” dominowała, ale jej smakowanie przy muzyce dodawało nawet tej „King Alexander” dodatkowego smaku.
    Dziękuję Fezz Audio i organizatorom za zaproszenie i świetną atmosferę.

    1. Czym była by sama przyjemność picia bez muzyki?
      Nie było by tego co sprawia że gdy ciało jest „nasycone”, dusza staje się szlachetniejsza.
      Muzyka z winyli.. i whisky tego dnia się świetnie uzupełniały.
      Pozdrawiam

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *