Płyty winylowe z Biedronki podobnie jak “grające kable” zawsze wzbudzają kontrowersje i gorące dyskusje na wszelakich forach poświęconych muzyce.
Jedni twierdzą, że winyle kupowane w Biedronce źle brzmią, inni je chwalą za relatywnie niską cenę i akceptowalną dla nich jakość tłoczenia, a ortodoksyjni audiowinylomaniacy omijają je szerokim łukiem.
Jak jest naprawdę?
Zacznijmy od tego, że dzisiejszy rynek muzyczny w Polsce to przede wszystkim streaming muzyki w postaci cyfrowej.
O ile na świecie już od kilku lat dominacja muzyki streamingowej jest niekwestionowana i osiągnęła ponad 60 % a w samym USA to ponad 80% rynku, w Polsce do niedawna było odwrotnie.
Dopiero w tym roku proporcje się odwróciły i straming osiągnął ponad 58% całości sprzedawanej muzyki.
Co ciekawe Polska obok Japonii jest tu ewenementem bo udział ogólnej sprzedaży muzyki w obu krajach oscylował jeszcze dwa lata temu na poziomie 68% na korzyść nośników fizycznych.
W Polsce w przeciwieństwie do trendów światowych, nadal to jednak płyty CD sprzedają się w większych nakładach niż winyle, odpowiednio 29% dla CD do 13% dla Winyla.
Jednak największy progres w sprzedaży w naszym kraju odnotowano właśnie w przypadku winyli.
I tu dochodzimy do pierwszej konkluzji.
Rynek nowych płyt winylowych w Polsce wart jest ponad 20 milionów złotych a więc jak na stosunkowo niszowy nośnik, całkiem spory.
Nie zapominajmy o ogromnym rynku używanych płyt ze złotej ery winyla, który jest bardzo trudno oszacować.
Wszystko to świadczy o renesansie płyt długogrających i cały czas rosnącej grupie miłośników czarnych krążków.
Czy wszyscy nazwijmy to nowi “winylomaniacy” to audiofile posiadający w domach na tyle wyrafinowany sprzęt i dodatkowo stare dobre wydania płyt winylowych by ocenić różnice w jakości pomiędzy nowymi a starymi wydaniami ?
Śmiem wątpić bo znowu statystyki pokazują trendy i ponad 85 proc. młodych Polaków słucha muzyki korzystając ze streamingu na żądanie, a 73 proc. słucha jej na smartfonach!!.
Wynika więc z tego, że sposób słuchania nie idzie w parze z jakością.
Do tego najpopularniejszym gatunkiem słuchanym obecnie w kraju nie jest discopolo jak można by sądzić lecz hip- hop i POP co zazwyczaj nie grzeszy wyrafinowaną produkcją w studio.
A przecież w Biedronce płyty kupują w przeważającej części ludzie młodzi i ci wszyscy, którzy rozpoczynają lub powracają po długiej przerwie do winyla.
Mamy więc do czynienia z sytuacją w której klientami na “biedronkowe” winyle nie są wyrobieni i osłuchani audiofile tylko zwykli ludzie chcący spróbować smaku “analogowej czarnej płyty” ,dysponujący sprzętem nie za dziesiątki czy setki tysięcy złotych lecz raczej budżetowymi gramofonami, wzmacniaczami, kolumnami.
Czy znaczy to, że nie zasługują na dobrą jakość muzyki oferowanej z winyli ?
Wręcz przeciwnie ale podstawowe pytanie postawione na początku tekstu brzmi : czy płyty winylowe z Biedronki dobrze grają?
Pytanie w gruncie rzeczy ma prostą odpowiedź.
Brzmią i dobrze i średnio i źle.
Tak samo jak płyty z “epoki” kupowane w komisach czy na giełdach płyt.
Przecież wśród starych winyli są świetnie brzmiące albumy z rockiem i jazzem czy klasyką ale są też płyty brzmiące przeciętnie lub źle.
I tak np. Grand Funk – live, zarówno album, ten oryginalnie wydany na początku lat 70-tych jak i współczesny, brzmiał będzie tak samo słabo, i na złą realizację tego skąd inąd doskonałego koncertu nic już nie poradzimy.
Współczesne tłocznie przy nakładach o rząd wielkości mniejszych niż w złotych latach 70-tych, oferują całkiem przyzwoitą jakość, zakładając że cały proces masteringu przebiegał idealnie.
Trzeba mieć świadomość że obecnie w Europie jest niewiele dużych tłoczni płyt winylowych, lecz te największe produkują płyty dla wszystkich wytwórni i koncernów muzycznych.
Jedna z największych to Czeska GZ Media znajdująca się w mieście Lodenice ok 30 km od Pragi, produkująca dziennie 65 tysięcy płyt. W Anglii jest kilka dużych fabryk płyt, w Polsce ze dwie.
A wracając do Biedronki, kupujesz w niej nowe płyty, które równie dobrze znajdziesz w Media Markt, Empiku czy innych sklepach z płytami.
Wszystkie zazwyczaj pochodzą z kilku europejskich tłoczni i o ich jakości w największym stopniu zadecyduje właśnie proces poprzedzający tłoczenie czyli mastering i przygotowanie matryc.
Ja mam na przykład w mojej opinii bardzo przyzwoite tłoczenie koncertu Deep Purple – Made in Japan sygnowane znaczkiem Francuskiej tłoczni MPO.
Kolejna płyta która brzmi świetnie to “Biedronkowy” Eric Clapton i płyta Slowhand, której mastering był przygotowany w Londyńskim Abbey Road co jest uwidocznione w wyciętym napisie na winylu, zaś tłoczona jest we wspomnianym wcześniej Czeskim GZ Media.
Genesis – A Trick of the tail – mastering i lakier matrycy robiony w Abbey Road a tłoczenie w niemieckim Optimal Media GmbH z miasta Robel
Biorę kolejną płytę ze współczesnych wydań czyli Marillion i Misplaced Childhood. Płyta to wersja remasterowana tłoczona również w Optimal Media GmbH .
Tak więc widać po tych kilku winylach, że za stosunkowo rozsądne pieniądze, kupicie całkiem dobrze wytłoczone płyty z przyzwoitych Europejskich fabryk.
Jednak zupełnie inną kwestią jest samo przygotowanie materiału wyjściowego do produkcji matryc służących do tłoczenia płyt.
Prawda jest taka, że w latach świetności winyla praktycznie cały proces przygotowywany był w domenie analogowej i np. do końca lat 70-tych wszystkie tzw. “mastery” czyli taśmy matki do przygotowania matryc były dostarczane w formie studyjnych taśm magnetycznych.
Dzisiaj większość zasobów archiwalnych wytwórni fonograficznych czy koncernów mających prawa do muzyki, jest już zdigitalizowana i zapewne przeważająca ilość współczesnych tłoczeń robiona jest z masterów cyfrowych w postaci niekompresowanych plików (nie mylić z MP3).
Wyjątkami są małe oficyny wydawnicze przygotowujące specjalne edycje płyt kolekcjonerskich jak choćby wytwórnia Adama Czerwińskiego AC Records, który cały proces robi w domenie analogowej, używając studyjnych magnetycznych taśm matek.
Więc jeśli ktoś twierdzi że płyta np IRA-y albo Perfectu brzmi słabo bo jest z Biedronki to plecie bzdury. Po pierwsze nie ma płyt robionych tylko dla Biedronki , po wtóre jeśli płyta brzmi źle w stosunku do tych z przed lat to … wińcie za to artystów, muzyków i ich wydawców.
Bo skoro artyści sami wydają swoje albumy to niewątpliwie mają wpływ na to jak zostanie przygotowana i wydana płyta.
Można robić to z pietyzmem jak czyni Adam Czerwiński, wykonując mastering w Abbey Road i tłocząc w bardzo porządnych tłoczniach, lub podejść do tego na zasadzie minimalny wkład- maksymalny zysk.
Druga konkluzja dotycząca współczesnych winyli tyczy się ekonomicznej strony ich produkcji.
Wyższa cena płyty gramofonowej względem CD to nie tylko wyższy koszt tłoczenia ale też wyższy wpływ ze sprzedaży dla wydawcy.
Dla przykładu dwa lata temu na Amerykańskim rynku 224 mln dolarów przychodu dała sprzedaż 8,6 mln winyli, natomiast w przypadku płyt CD, 248 mln dolarów przychodu przekłada się na 18,6 mln sprzedanych CD-eków a więc ze sprzedaży ponad dwa razy mniejszej ilości winyli uzyskuje się przeszło dwukrotnie większy przychód niż ze sprzedaży płyt CD.
Zyski ze sprzedaży winyla są również przeszło dwa razy wyższe niż ze sprzedaży płyt CD i to nie tylko dla wytwórni ale i dla artystów oraz dystrybutorów.
Mamy więc odpowiedź dlaczego duże wytwórnie i koncerny medialne zdecydowały się reanimować płyty winylowe i dlaczego z ich strony relatywnie duże środki przeznaczają na promocje tego nośnika.
Chcąc uzyskać większy zysk wykreowali modę na współczesne winyle.
Wracając do płyt z Biedronki ostatnio kupiłem kilka fajnych składanek, które może nie brzmią jak moje niedoścignione Japońskie tłoczenia ale w przypadku Elli Fitzgerald, Louisa Armstronga , Dave Brubecka czy Stana Getza pozwalają posłuchać niezbyt agresywnego analogowego dźwięku w akceptowalnej jakości z tłoczeń wykonanych w Bellevue Publishing z Duńskiego Allborgu.
Cóż pomimo tego, że wśród części audiofili, “biedrda” jest nieakceptowalna ja i tak czasami kupuję płyty w Biedronce choć najwięcej moich winyli to stare płyty, nabywane w komisach i na giełdach płyt.
Cały czas bawi mnie ten rodzaj “zbieractwa” i słuchanie zarówno starych, świetnych wydań z epoki jak i tych nowych bo duża ich część jest zrobiona poprawnie.
Reasumując, większość płyt z Biedronki to te same płyty które znajdziecie w innych sklepach tyle tylko, że w niższej cenie.
Więc jeśli pomiędzy gruszkami i skarpetkami dostrzeżecie winyl, który was zainteresuje to za 49 zł warto spróbować “biedronkowej” jakości.
Choć ja namawiam was przede wszystkim do poszukiwań czarnych krążków w komisach czy na giełdach płyt bo tam czasami można upolować za trzy dychy świetne płyty.
Na przykład wydawnictwa Pablo Records z bardzo dobrym jazzem.
Ale o tym napiszę innym razem.
Tekst i zdjęcia Robert Bajkowski
Zapraszam do przeczytania artykułu o realizatorach dźwięku –O realizatorach dźwięku słów kilka.
oraz o Jazzowych płytach – 6 albumów jazzowych, których warto posłuchać.
Znakomity,rzetelnie i obiektywnie napisany tekst
Miło mi . Dziękuję.
Świetny tekst!
Chyba zacznę chodzić do “Biedronki” ;D