Lampowy przedwzmacniacz gramofonowy Gaia Prestige.

 

Od kilku lat używam w swoim lampowym systemie przedwzmacniacza gramofonowego Gaia. Jest to przedwzmacniacz dedykowany do wkładek MM z układem wzmacniacza opartym na opampie australijskiej firmy Burson Audio. W zasadzie spełniał swoje zadanie i w porównaniu do wcześniejszych wzmacniaczy, których używałem do gramofonu, grał nadzwyczaj dobrze.
Kilkanaście dni temu dostałem z Podlaskiego Fezz Audio zupełnie nowy przedwzmacniacz gramofonowy o nazwie Gaia Prestige lecz już w nowej obudowie, opartym o lampowy stopień mocy oraz obsługujący zarówno wkładki MM jak i MC.
Przyznam, że cała linia Evolution, która od chyba ponad roku sukcesywnie zastępuje wcześniejsze produkty z portfolio Fezza jest o wiele ładniejsza i zrywa z bardzo surowym designem pierwszych produktów tej firmy.
Ogólnie już pierwsze wrażenie po wyjęciu z pudełka jest takie, iż mamy do czynienia z produktem na poziomie światowym jeśli chodzi o wzornictwo. Ale czy wraz za świetnym wyglądem nowy wzmacniacz gramofonowy co by nie mówić znacznie rozbudowany funkcjonalnie w stosunku do wcześniejszego modelu, zagra lepiej?
Za chwilę o tym opowiem ale wcześniej mała dygresja dla tych co zaczynają przygodę z winylem bądź tych co używają przedwzmacniaczy gramofonowych zintegrowanych z gramofonami.
Z mojego doświadczenia wynika, że zazwyczaj  zewnętrzne przedwzmacniacze grały lepiej niż te integrowane czy to we wzmacniaczach mocy czy w gramofonach. Większość  tego typu rozwiązań to układy raczej budowane budżetowo i niestety nie zawsze będą dodawać “skrzydeł” waszym nagraniom.
Dlatego też moja rekomendacja jest taka by jeśli decydujecie już zainwestować w dobry gramofon to dołóżcie i kupcie również zewnętrzny przedwzmacniacz gramofonowy. Nie warto brać gramofonów z wbudowanym przedwzmacniaczem bo wcześniej czy później  i tak skończy się to zakupem dobrego preampa zewnętrznego.
Wracając do Gai Prestige to jak pisałem wcześniej może obsługiwać zarówno wkładki MM jak i MC do tego wyposażona jest w przełącznik Gain, za pomocą którego można nieco zwiększyć poziom wzmocnienia, co jest przydatne wtedy gdy użytkujemy wkładkę o relatywnie małym sygnale wyjściowym. wzmacniacz ma również przełącznik pętli masy stosowany wtedy gdy gdzieś w torze mamy źle podpięty kabelek uziemienia lub masy i pojawia się charakterystyczne “brumienie” z sieci.
Z informacji jakie uzyskałem od producenta, układ elektryczny tej wersji Gai jest w dużej mierze rozwinięciem zapożyczonym od wyższego modelu czyli Gratii. Jednak w tym wypadku wzmacniacz operacyjny (opamp) Burson zastąpiono rozwiązaniem hybrydowym opartym o pierwszy stopień dla sekcji MM realizowany przez scalony wzmacniacz operacyjny Texas Instruments z  “przezroczystą” sygnaturą dźwiękową oraz parametrami pracy takimi jak w urządzeniach laboratoryjnych.  Końcowym stopnień wzmocnienia oparty jest o lampy elektronowe i to one właśnie w gruncie rzeczy nadają  Gai właściwy charakter brzmieniowy.
W przypadku sekcji MC za pierwszy stopień odpowiadają nie opampy tylko tranzystory zaś drugi jak w przypadku sekcji MM realizują lampy. We wzmacniaczu użyto stosunkowo tanich lamp w końcowym stopniu wzmocnienia bowiem są to dwie lampy typu 12AU7/ECC82.  Zatem za niewielką kwotę macie możliwość wpływania na sygnaturę dźwiękową przedwzmacniacza bo nieco inaczej zagra z lampami Elektro-Harmonix a inaczej choćby z Fullmusic.
(Mój egzemplarz przyszedł z kompletem bardzo muzykalnie grających lamp Fullmusic.)

Dostęp do lamp jest dosyć wygodny. Wystarczy lekko wcisnąć szybkę zasłaniającą lampy i wsunąć ją pod obudowę.

Przechodząc do meritum, wrażenie ze słuchania płyt poprzez preamp  lampowy jest innym doznaniem niż te, ze wzmacniaczy opartych tylko o tranzystory czy scalone opampy.
Lampy nadają sygnaturze dźwiękowej  ocieplony i przestrzenny wymiar brzmieniowy zaś te tranzystorowe w większości grają chłodniej i septyczniej co nie znaczy, że mniej rozdzielczo czy mniej precyzyjnie. Po prostu brzmieniowo są zupełnie inne. Wadą rozwiązania opartego na lampach jest brak całkowicie czarnego tła. Jak to w przypadku lamp, przy bardzo dużym wzmocnieniu w tle będzie słychać cichutki szum lampy. Jednak usłyszysz go tylko przy naprawdę mocno odkręconej gałce wzmocnienia i wtedy gdy nie odtwarzasz płyty. Kiedy igła opadnie na płytę, ledwo słyszalne cichutkie szumienie lamp zostanie zagłuszone znacznie głośniejszym, naturalnym szumem  płyty winylowej.
Jak sądzę największą zaletą przedwzmacniaczy lampowych jest lepsze nasycenie barwy instrumentów oraz mikro dynamika podobna jak w przypadku lampowych wzmacniaczy mocy i coś co ja określił bym holografią. Kreacja przestrzeni w nagraniach stereo oraz jej “napowietrzenie” jest pełniejsza zaś scena  sprawia wrażenie większej. Jednym słowem przestrzeń oraz warstwa brzmieniowa, faktura szczególnie instrumentów akustycznych w muzyce odtwarzanej z takiego systemu jest przynajmniej dla mnie, przyjemniejsza niż z urządzeń tranzystorowych.
Kiedy położyłem na talerz gramofonu najpierw płytę Jimmy Smitha z koncertu w Hamburgu, potem inną z udziałem Kenny Burrela – Blue Bash!, odczułem dużą różnicę w odbiorze muzyki  za pośrednictwem nowej lampowej Gai w stosunku do pierwowzoru czyli starszego modelu tego przedwzmacniacza.
Ogólnie sprowadza się to do szerszej i znacznie lepiej odwzorowanej sceny dźwiękowej. Słychać po prostu znacznie więcej tych wszystkich elementów w brzmieniu, pogłosie i echu, które definiują nam pomieszczenie lub wielkość przestrzeni w jakiej dokonano nagrania.
Do tego wszystkiego odniosłem wrażenie wzrostu rozdzielczości ale to może być także efektem lepszej mikro dynamiki uzyskiwanej z układu z lampowym stopniem mocy.
Przesłuchałem oczywiście więcej płyt i szczególnie te, w których dokonano precyzyjnie rejestracji  materiału muzycznego na przykład jazzu nawet tego z lat 60,  (reedycje i oryginały Blue Note, szczególnie ze studia Rudiego Van Geldera).  Wszystkie one po prostu brzmiały pełniej. To jakby w tym konkretnym systemie, a domyślam się iż jest to w dużej mierze zasługa amplifikacji lampowej, dźwięk był uzupełniony o jakieś elementy kształtujące brzmienie, jakich w poprzednim preampie brakowało lub były na tyle słabo słyszalne, że nie wnosiły nic dodatkowego do sygnatury brzmieniowej.
Dodam, że podczas słuchania płyt używałem dwóch wkładek ( AT VMN95 z igłą Shibata oraz Sumiko Olympia) i za każdym razem efekt owej “pełności” dźwięku był taki sam więc jest to ewidentnie cecha i walor jaki wnosi ten przedwzmacniacz.
Konkluzja jest następująca:  po pierwsze producent decydując się na kolejną odsłonę preampów gramofonowych tym razem w wersji lampowej zrobił krok w dobrym kierunku. Wykorzystując swoje doświadczenie z produkcji wzmacniaczy lampowych Fezz Audio, dał melomanom bardzo dobry przedwzmacniacz gramofonowy za relatywnie niewygórowaną cenę.   Po wtóre progres zarówno jeśli chodzi o jakość uzyskiwanego dźwięku jak i ogólny wygląd urządzenia jest niezaprzeczalny.
Zapewniam, że do długiego słuchania szczególnie jazzu klasycznego rocka czy muzyki poważnej jest to w mojej opinii chyba najlepszy wybór jeśli chodzi o przedwzmacniacz gramofonowy w przedziale  do 5000 zł.
Dla fanów rocka mam dobrą wiadomość bo muzykę taką odtwarza bardzo przyjemnie i dynamicznie i jeśli tylko nagrania zostały przyzwoicie zrobione a płyta dobrze wytłoczona to na przykład AC/DC, Zeppelini, The Doors ale i Judas Priest czy Iron Maiden, brzmią naprawdę fajnie.
Co do toru MC to oczywiście miałem okazję podpiąć do Gai Prestige również wkładkę MC

( Hana SL). W tym przypadku poza wcześniej opisanym przepięknie oddawanym holograficznie obrazem muzycznym, zyskamy jeszcze rozdzielczość i precyzję w górnych rejestrach nie tracąc nic z nasycenia dźwięku. Sądzę zatem, że jeśli lubisz cieplejszy wymiar muzyki, chcesz lepiej wczuć się w nastrój słuchanych utworów, uchwycić “magiczny” wymiar towarzyszący słuchaniu muzyki w systemach lampowych to uzyskasz doprawdy świetny analogowy tor audio. Jak sądzę jeśli wcześniej używałeś przedwzmacniaczy gramofonowych opartych o tranzystory czy opampy to po podłączeniu Gai Prestige do twojego systemu z całą pewnością czas spędzany na słuchaniu czarnych krążków wydłuży się bowiem nagle zaczniesz odkrywać nowe dźwięki i “smaczki”  jakich wcześniej nie zauważałeś  nawet na dobrze ci znanych płytach.
Na koniec dodam, że właśnie sprzedaję swoją starą Gaię zaś lampowa Gaia Prestige zostaje w moim systemie na stałe.

 

tekst i zdjęcia R Bajkowski

 

O pierwszej edycji przedwzmacniacza gramofonowego Gaia przeczytasz tutaj

Przedwzmacniacz gramofonowy Gaia, pierwsze wrażenia.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *