Podlasie to miejsce na mapie do którego jeszcze niedawno ciężko było dojechać.
Przecież z zachodniej i centralnej Polski, drogi nie zachęcały do takich wycieczek.
Ale pomału to się zmienia.
Za chwilę dojedziesz tam autostradą S8.
To tu niedaleko Białegostoku robią jedne z najbardziej rozpoznawalnych Polskich wzmacniaczy lampowych.
“Fezzy” którymi bracia Lachowscy podbijają Azję i pół Europy zapewne znacie.
Lecz czy wiecie że Podlasie to również bardzo malowniczy i piękny kawałek Polski.
Miałem okazję zobaczyć te urocze miejsca przy okazji festiwalu o którym npiszę kilka słów poniżej,
Jeśli zdecydujecie jechać w ten region Polski, zobaczcie koniecznie Tatarską wieś w Kruszynianach.
Do dzisiaj żyją tam nasi bracia Tatarzy którzy mówią „Czujemy się Polakami, mamy tylko tatarskie korzenie i inną kulturę”
Musicie koniecznie pojechać do Tykocina, uroczego miasteczka gdzie przed wojną żyła duża społeczność żydowska.
Pozostała po nich tylko synagoga.
Jedźcie tam na jarmark który odbywa się w każdą pierwszą niedzielę miesiąca.
Poczujecie klimat dawnej przedwojennej Polski.
W Kiermusach zobaczcie fajny Kasztel z Muzeum Oręża Polskiego a właściwie żywcem wyjęte sceny z ekranizacji Sienkiewiczowskiej trylogii.
Jest tam też prywatna hodowla Żubrów a kawałek wcześniej w Pentowie, bocianią wieś z kilkunastoma gniazdami tych arcypolskich ptaków.
Z drugiej strony Białegostoku jadąc w kierunku na Siedlce znajdziesz “Ziołowy Zakątek” w Korycinach.
Jedź tam a zobaczysz prawdziwa wieś , piękny ziołowy ogród a co najważniejsze poczujesz się jak w majątku ziemskim z okresu międzywojennego.
Białystok z Pałacem Branickich który obowiązkowo należy zobaczyć.
Miłym rynkiem gdzie wypijesz kawę ,zjesz dobry obiad i niedaleko od tegoż rynku, obejrzysz jedno z ciekawszych przedsięwzięć muzycznych .
Halfway, festiwal odbywający się corocznie w Białymstoku.
Organizowany przez Filharmonię Białostocką, prezentujący jedne z ciekawszych projektów muzycznych jakie w sezonie letnim można zobaczyć w naszym kraju.
Zdecydowanie to co na nim usłyszycie i zobaczycie jest poza mainstreamem.
Jednocześnie prezentuje poziom niejednokrotnie lepszy niż przereklamowany Opener w Gdyni.
Bo cóż odkrywczego pokażą ci uznane gwiazdy grające za dużą kasę dla tysięcy ludzi nad morzem?
No chyba że lubisz być tam gdzie wszyscy słuchający RM- ów i innych robiących wodę z mózgu, stacji radiowych.
Lub jak inżynier Mamoń z “Rejsu”, masz umysł ścisły i podobają ci się tylko melodie które już raz usłyszałeś.. No to poprzez reminescencję.
No bo jak może ci się podobać piosenka którą pierwszy raz słyszysz.?
Tak, wtedy jedź na Openera.
Lecz gdy chcesz odkryć coś zupełnie nowego, świeżego chcesz być zaskoczony, chcesz poczuć klimat artystycznego święta.
Zalicz Halfway festiwal.
Impreza odbywa się w bardzo kameralnym ale przestronnym amfiteatrze przy tejże Filharmonii.
To ciekawe przedsięwzięcie artystyczne ponieważ przez to że nie eksplorujące artystów komercyjnych, zdaje się być bardzo świeże i jednocześnie wiarygodne w swoim przekazie.
Podczas festiwalu miałem okazje zobaczyć między innymi zespół Amiina z Islandii który pokazał ciekawy projekt “Fantomas” .
Stworzyli podkład muzyczny, rodzaj współczesnego wydania “tapera”, czyli muzyka robiącego na fortepianie podkład muzyczny do niemego filmu.
Dokładnie to zrobiła Amiina, podkładając bardzo fajną muzykę robioną w interakcji z niemym Francuskim filmem z 1914 roku pod tytułem “Fantomas”
Drugim interesującym zespołem był Amerykański “Low”.
Grupa składająca się z trójki muzyków z których dwoje to mormoni.
Kapela która jakby wyskoczyła ze snu Davida Lincha tworząc klimaty muzyczne jakby specjalnie malujące ci w głowie obrazy z jego filmów
Przynajmniej takie skojarzenie miałem gdy usłyszałem ich minimalistyczną orkiestrę z bardzo płynącymi poprzez powietrze, rffami gitary.
Brzmieniowo to coś tak surowego jak White Stripes choć to dźwięki bardziej przestrzenne, jak gdyby stworzone gdzieś wysoko w zaśnieżonych, zimnych górach.
Jeszcze jeden godny uwagi wykonawca, tym razem z Polski
” Sesonal”czyli projekt Maćka Sochonia w klimatach pomiędzy folkiem a , akustycznymi “Floydami”.
Trochę poetycka i bardzo kameralna muzyka mająca w sobie coś melancholijnego.
Na festiwalu zagrało jeszcze wielu fajnych muzyków.
Niestety nie udało mi się być na całym festiwalu, lecz czas jaki tam spędziłem to jedno z lepszych muzycznych doświadczeń jakie ostatnio mnie spotkały.
Czy Białystok to koniec świata?
Może i tak, ale ja bardzo ten koniec świata, lubię odwiedzać.
Lubię tam, wolniejszy rytm życia.
Tę nieśpieszność, którą latynosi zwą “maniana”
Wtedy na chwilę czas zwalnia i oddychasz pełnią życia.
Jedź i “smakuj” te miejsca.
Zrób to , a nie pożałujesz.
tekst i foto R Bajkowski