Subiektywnie o Audio Video Show 2019.

Tegoroczne AVS już za nami.

Jakie było?

Czy przyniosło ze sobą emocje powalające na kolana czy też utwierdzało w przekonaniu że jest to najmniej miarodajna impreza opowiadająca o dźwięku?

Prawda leży pewnie gdzieś po środku.

Znalazłem kilka miejsc, które mnie urzekły czy też przywróciły nadzieję że dźwięk może być  tak bliski prawdy jak to tylko możliwe.

Były jednak i takie, z których szybciej wyszedłem niż do nich wszedłem.

Czyżby zatem słuchanie i oglądanie wszystkich sprzętowych „konfitur” świata było pozbawione sensu?

Sądzę że nie.

Bo po pierwsze  kiedy odwiedzisz już większość pokojów i sal z  fajnymi sprzętami.

Gdy już wrócisz do domu, nagle ponownie odkrywasz jak fajnym dźwiękiem dysponujesz na co dzień.

AVS czasami może pozwolić ci odkryć na nowo powód dla którego kupiłeś właśnie ten, swój grający system.

Ale też czasami pozwoli ci znaleźć zupełnie nowy punkt odniesienia.

Cóż, z mojej perspektywy w kilku miejscach odkryłem prawdę albo może bliskość emocjonalną, płynącą z muzyki tam usłyszanej.

I co ciekawe prawie zawsze były to systemy grające w pomieszczeniach, które nie potrzebowały adaptacji akustycznych by tę prawdę objawić.

Natomiast były i takie gdzie wiele ustrojów i wytłumień  niestety nie uratowały zestawów grających za bardzo duże pieniądze.

Ale prawda jest też taka że czasami po prostu coś nie gra.

Jest za suche, za zimne, pozbawione ducha muzyki.

Bo emocje i duch zaklęty w dźwięku jest najistotniejszy.

Lub też to „coś ” go posiada i wtedy usłyszysz „magię”.

Czasami  jest go pozbawione i wtedy jest ci obojętne bez względu jakiego gatunku muzyki będziesz na tym „czymś” słuchał.

A kable, interkonekty, całe to „specjalne otoczenie” z akustycznymi ustrojami czy  rozpraszaczami  dźwięku  za pierdyliard złotych, tego niestety nie uratuje.

Są też takie systemy które bronią się nawet wtedy gdy otoczenie jest po prostu „sote”.

Gdy stawiasz to „coś” w pustym pokoju włączasz muzykę i… chcesz jej słuchać, i słuchać i słuchać.

Tak jak przepięknie wykonanych w drewnie  kolumn Nabucco firmy Aida Acoustics, spiętych ze wzmacniaczem lampowym Podlaskiego Fezza, z którym tworzyły bardzo synergiczny zestaw.

To ciepły wyrównany przekaz który nie męczy.

Dzięki niemu czerpiesz przyjemność ze słuchania muzyki.

Chcesz nim cieszyć oczy i uszy.

 

 

 

Klipschorny nie potrzebowały nic poza przyzwoitym lampowym wzmacniaczem i dobrym źródłem, by odegrać w sposób „soczysty”, żywą muzykę.

Dosyć duże pomieszczenie było pozbawione jakichkolwiek adaptacji akustycznych, ba samo w sobie było zaprzeczeniem warunków idealnych do słuchania.

A jednak.

Cały przekaz był od początku do końca spójny, poukładany, przekonujący.

Dodam konstrukcje które w swoim pierwotnym  kształcie mają już grubo ponad 70 lat.

 

 

Kolumny ESA  Red House,  Pana Andrzeja Zawady w połączeniu z Amerykańskim solidnym piecem i źródłem jakim był gramofon, pokazały jak Coltrane zagrał swoją muzykę.

I pomimo monofonicznej rejestracji usłyszeliśmy dźwięki, które na chwilę przeniosły nas w czasie do chwili gdy jego trio nagrywało tę płytę w studio.

Usłyszeliśmy prawdziwy do bólu, emocjonalny przekaz.

 

 

Chłopaki ze Sky Audio odgrywali w tym roku swoją muzykę z niesamowitych Tanoy Westminster .

Czy to był idealny, perfekcyjnie podany dźwięk?

Pewnie nie, ale był ciepły i otulający, czasami głośny ale i poruszający do tego  nie pozostawiał cię obojętnym.

A to jest przecież ważne w muzyce.

 

 

Tomasz Redlich, który przedstawił owoc swojej mozolnej pracy nad systemem skończonym.

Zrobił od A – kolumny do Z – wzmacniacze.

Jego systemem audio był na tyle wciągający  że ciężko czasami było wbić się  do pokoju, w którym go prezentował.

Tak, to była po prostu emocjonalnie odegrana muzyka.

 

 

Podobały  mi się również  kolumny Figaro firmy Audio Solution z Litwy spięte z lampowym dzielonym wzmacniaczem mocy Line Magnetic.

Brawo Arkadiusz Sztander bo to ty odkryłeś dla nas tych Litwinów.

 

 

Wreszcie mariaż niezwykłych kolumn niemieckiego Acapella uzbrojonych w  plazmowy tweeter oraz wzmacniacza  Polskiej konstrukcji  Marton.

Ładny, niewymuszony,  czysty, świetnie  kontrolowany dźwięk.

 

 

Czy takiej prawdy chcemy?

Czy może muzyka powinna brzmieć tak jak podały to charakterystyczne klepsydry systemu MBL lub tranzystorowy Hegel ?

Mnie chyba jednak bliżej do tych wyżej opisanych.

Poniżej troszkę migawek z miejsc które w jakiś sposób mnie urzekły lub zwróciły uwagę.

Miejsc, które zapamiętałem.

Do tych do których wszedłem i czym prędzej wyszedłem, wracać nie chcę.

Niektóre mnie nie porwały.

Niektóre grały jak grały.

Tak więc nie znajdziecie ich na zdjęciach.

Ale jak napisałem w tytule to jest subiektywna relacja więc może być i tak że mnie się coś spodoba komuś innemu nie i na odwrót.

Natomiast dzisiejszy wieczór należy do mojego osobistego, domowego  audio.

Może i jest to budżetowy system.

Ale … lubię z niego słuchać choćby Jacoba Bro z płyty Returnings.

Chłodne dźwięki gitary  Duńskiego gitarzysty dają mi kojący spokój.

Odpoczywam po ogromnej dawce wszelakiego grania wszelakiej muzyki.

Miły wieczór z ciepłym kubkiem herbaty.

A za oknem deszcz.

 

Kolumny z odgrodą Red House firmy ESA.  Dźwięk absolutny.

 

Pylonowy Jasper 25 grający całkiem fajnym zachęcającym i spójnym dźwiękiem oraz  wielki nieobecny – Fezz Audio.

 

Premiera pre gramofonowego, Lampizatora .

 

Muarah.  Te gramofony od zawsze mi się podobają.

 

Wielkie jak komody babci Westminstery, grające czarującym dźwiękiem.  Sky Audio.

 

Ładny i okrągły jak kształt kolumn, dźwięk z Aida Acoustics napędzany Fezzowym Mira Ceti 2a3.

 

Litewskie kolumny Figaro, Audio Solution.  Zagrały pięknie.

 

Acapella  z tweeterem plazmowym i Polski „muskularny” monoblok  Marton.  Świetnie kontrolowany przekaz muzyczny.

 

Strefa winylowa w tym roku cieszyła się dużym wzięciem.

 

Amerykańskie granie z McIntosh’a jak dla mnie nieco za suche.

 

Amerykańskie kolumny głośnikowe Legacy model Focus ze wstęgowym przetwornikiem wysoko-tonowym odgrywały klasykę baroku. Całkiem, całkiem.

 

Klipsch , rozdają za darmo ? nie, kupujesz legendę.

 

Szwedzki Engstrom w podwójnym układzie 300B. Grał ładnie, wyglądał jeszcze ładniej.

 

Luxman legenda powraca w swojej najpiękniejszej postaci.

 

Wilson Audio to przyjemnie „gadające brzydale”.

 

Włoski design od razu widać, słychać i czuć. Unison Research.

 

Słuchawkowa strefa to jedyne miejsce na Stadionie gdzie było tak cicho że mogłeś usłyszeć własne myśli.

 

Avid i Nagra  hmm. Ładnie to gra.

 

Absolutnie zjawiskowe gramofony Tentogra.  Absolutnie zjawiskowe słuchanie winyli.

 

Interesujący pokaz instrumentu Theremin, którego prekursorem było „pudełko” używane w latach 70-tych  przez Jimmy Page podczas koncertów Led Zeppelin.

 

Zestaw Tomasza Redlicha to piękny oldskulowy wygląd i takie też  oldskulowe ale i niezwykle żywe granie.

 

Gramofony stanowiły istotną część wszystkich źródeł z których odgrywano muzykę podczas tegorocznego AVS.

Oldskul powraca do łask.

 

 

tekst i zdjęcia R Bajkowski

 

 

2 komentarze do „Subiektywnie o Audio Video Show 2019.

  1. Wielka szkoda że nie udało mi się posłuchać Aidy z drugim wzmacniaczem, niestety 300b Fezza było zbyt spokojne, nie dało rozwinąć skrzydeł kolumną. Aida w zeszłym roku o wiele lepiej zagrała z Lectorem nie tracąc na barwie, a miały kolumny więcej werwy i radości z grania.

    1. Cóż, to jest to o czym pisałem w jednym z komentarzy na fb. Jeden lubi brunetki drugi blondynki. Mnie się z 2a3 podobało własnie dlatego że ten wzmacniacz gra bardzo wyrównanym dźwiękiem . Więc w spokojnym stonowanym repertuarze zestaw ten wypadał świetnie

Skomentuj Michał Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *